Platforma na sinych od klęczenia kolanach moczy we własnych łzach pokutną sukmanę. Zjednoczona do granic swoich możliwości lewica w przeciekającej balii bije pianę z nadzieją, że jeszcze komuś zamydli oczy. Prezes Piechociński nie pierze, tylko wietrzy. Sztandary z czterolistną koniczynką. Mówi, że jest zdeterminowany, by po jesiennych wyborach „wreszcie na warunkach PSL, partii normalności, racjonalności i umiaru, zbudować wielką koalicję, bez namiętnych sporów PO i PiS”.