Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Mus i luz

Na mnie nie liczcie, do żadnego referendum nie pójdę.

Mimo że aż dwaj prezydenci – były i obecny – do tego zachęcają. Z zażenowaniem myślę o tym, że obaj liczą na naszą naiwność i łatwowierność. Najpierw prezydent Komorowski obdarzył nas referendum, w którym wszystkie trzy pytania były do luftu. Natychmiast napisałem na blogu en passant „NIE dla referendum”. Czy jesteś za JOW? A kto, z inicjatorem tego tematu – Kukizem – na czele, wie, o co chodzi? Znawców systemów wyborczych można zmieścić w jednej Sali Kongresowej, a i to dzielą się na tych „za” i na tych „przeciw”. W dodatku wmawiano nam obłudnie, że Platforma zawsze była za JOW (chociaż przez ostatnie lata dyskretnie na ten temat milczała, dopiero obudzona przez Kukiza sobie o tym przypomniała). Pierwsze pytanie – pudło.

Drugie: czy chcemy dalszego finansowania partii politycznych z budżetu państwa? Ja akurat jestem „za”, ale przecież wiadomo, że naród woli patrzeć na ten cyrk i nie płacić za bilety. Jak pani Pawłowicz i pan Palikot chcą robić sztuki na trapezie, to niech się huśtają na własny rachunek, niech sobie znajdą sponsorów. No i trzecie (hi, hi!) „pytanie”: czy w razie różnicy zdań z urzędem skarbowym chcę, żeby mnie przyznano rację. No, panie prezydencie – jak pan myśli? Czyżby do Belwederu nie dotarło, co myślą w Budzie Ruskiej? Czyż tam ludzie nie mają rąk zwróconych ku sobie, tylko od siebie?

„NIE dla referendum” i tego się trzymam. Nie wykluczam, że na pierwszych stronach naszego pisma ukaże się głos bardziej rozważny, że obowiązek obywatelski przede wszystkim. Dawnymi czasy towarzysze z KC mieli POLITYCE za złe, że co innego pisze na pierwszej stronie, a co innego na ostatniej.

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Felietony; s. 96
Reklama