[Tekst, pierwotnie opublikowany 8 września 2015 r., został aktualizowany]
Oficjalnie nazwisko posła PSL Jana Burego pojawiło się w kontekście ujawnionej właśnie przez katowicką prokuraturę, a nagranej dwa lata temu przez CBA, rozmowy z Marianem Cichoszem z PSL, wtedy wiceprezesem NIK: „Pamiętaj, Krzysio Kwiatkowski (prezes NIK) jest dupa. Żebyś wiedział, on jest dupa i jak zobaczy zawodnika, który ma kręgosłup, to się ugnie”. Oto jak Jan Bury, były wiceminister skarbu, szef klubu parlamentarnego i prezes podkarpackiego PSL, szkolił „swojego człowieka” w polityce. To PSL zagłosowało w Sejmie za Kwiatkowskim przy obsadzaniu stanowiska szefa NIK, więc Jan Bury uważał, że ma prawo stawiać mu żądania i oczekiwać, że będzie się uginać. PSL z tego zresztą słynie, że dba o „swoich”, gdy trzeba, załatwi pracę, stanowisko, miejsce w radzie nadzorczej, kontrakty. W ten sposób kształtuje swoje wpływy.
Jak wynika z materiałów śledztwa, Bury nie tylko skutecznie dopominał się stanowisk dla swoich ludzi, ale też np. zmiany wyników kontroli NIK, niekorzystnych dla niego i PSL w sprawie farmy wiatrowej w Chmielniku na Podkarpaciu. Inwestycja kosztowała 80 mln zł i była prowadzona za czasów, gdy Bury zajmował stanowisko wiceministra skarbu. „Nawiasem mówiąc w tej sprawie i kurwa ten starosta zadawał, chcą mnie ubrać w to” – skarżył się Marianowi Cichoszowi w nagranej rozmowie i dodawał: „Nie ukrywam, że jest to element bardzo istotny w rozgrywce też mojej w województwie z PiS-em, wiesz”. Według prokuratury w efekcie tych nacisków NIK zmieniła ocenę inwestycji z negatywnej na pozytywną.