W dodatku – i to jest najstraszniejsze – mgła na całym zboczu coraz gęstsza, a w niej zjawy ryjaste zęby szczerzą. Pisowskie wiedźmy i platformiane topielice szponami za łeb łysy mnie chwytają i bujdami obietnic mamią. Coraz więcej tych straszydeł. W łydkę mnie jakiś upiór kąsa, a drugi, co mu zza pleców wyrasta, syczy: „My, Polacy, jako pierwsi stawialiśmy opór hitleryzmowi. Niemieckiemu hitleryzmowi, czyli po prostu Niemcom”. Słucham tych słów – uczciwie tu zacytowanych – i wiem, że coś ze mną jest nie tak. To nie żaden upiór do mnie mówi. To człowiek roku Forum Ekonomicznego w Krynicy. Jedyny mąż stanu, jaki nam dziś pozostał – uważa prof. Stanisław Mikołajczak z Uniwersytetu w Poznaniu. Profesor jest też szefem Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego (gdzie wygłaszał swój wykład prezes PiS), a to przecież gwarantuje obiektywizm.
Stawiliśmy opór Niemcom w czasie drugiej wojny światowej, dziś też musimy. Bo przecież – wynika ze słów Jarosława Kaczyńskiego – to są ci sami Niemcy. Dyktują warunki całej Unii Europejskiej i chcą decydować o tym, jak mamy żyć. A niby dlaczego? My w Polsce sami wiemy, co jest nam potrzebne. Film nam jest potrzebny. Jeden, ale za to hollywoodzki. Z bardzo znanymi na świecie twarzami i z bardzo znanym na świecie reżyserem. Jeden film o rotmistrzu Pileckim może zmienić więcej, jeśli chodzi o postrzeganie Polski, niż „wiele akcji propagandowych w mniejszej skali”. Trzeba będzie na niego wydać kupę pieniędzy, ale przecież nasz kraj „z prawie bilionem dolarów PKB” na to stać.
Co prawda, gdy się zajrzy do raportu GUS, to widać, że prezes się rąbnął i dwukrotnie zawyżył nasze PKB, ale słuchało się go przyjemnie. Można by zadać pytanie, dlaczego sami nie nakręcimy takiego filmu, tylko musimy zamawiać go u Amerykanów.