Kontakt z Antonim Macierewiczem jest ujmujący. – Strasznie pan trzeszczy przez telefon, o znowu pan trzeszczy, to pewnie przez te wieloletnie tradycje POLITYKI – rzuca do słuchawki minister obrony narodowej. Rozmowa jest krótka, ale wygląda na to, że pan minister czerpie z niej wiele satysfakcji. Każe sobie kilka razy powtórzyć nazwisko. – No strasznie trzeszczy, pan ma chyba jakąś wadę genetyczną – rzuca do słuchawki i się rozłącza w wyraźnie szampańskim humorze. Trudno mu się dziwić. Człowiek, który walnie przyczynił się do wywrócenia dwóch rządów przez siebie współtworzonych, właśnie dostał trzecią szansę.
Nieopowiedziany dowcip
Przez ostatnie 25 lat wojskowi mieli 18 szefów. Jeszcze w lipcu 1990 r. wykonywali rozkazy generała Floriana Siwickiego, który karierę wojskową zaczynał w Armii Czerwonej. A już w grudniu następnego roku ich nowym przełożonym był Jan Parys, który przed spotkaniem z wojskowymi służbami informacyjnymi podobno zażyczył sobie wydania kamizelki kuloodpornej. Co prawda z biegiem czasu merytoryczność przełożonych rosła wprost proporcjonalnie do długości kadencji, ale wojskowi niejedno widzieli.
Jednak nawet dla tej formacji 19. szef jest wyzwaniem. Tym większym, że nowy minister z Prawa i Sprawiedliwości był oczekiwany z nadzieją. Wojskowi mają dobrą pamięć i wiedzą, za którego rządu najszybciej rosły im pensje. Kto hojnie rozdawał generalskie gwiazdki i awanse. Za czasów Lecha Kaczyńskiego awanse generalskie były przyznawane z okazji trzech najważniejszych świąt okołowojskowych. A i to nie wystarczało, więc niektórych awansowano na specjalnych zamkniętych uroczystościach.