Szef Nowoczesnej na mównicy czuł się swobodnie, punktował obietnice Szydło, uciszał buczących posłów PiS i trochę przyćmił występ byłego wiceministra zdrowia. Następnego dnia u Moniki Olejnik w Radiu Zet mówił o blitzkriegu, jaki urządził PiS Trybunałowi Konstytucyjnemu i służbom. Petru wyraźnie chciał zabrzmieć jak lider opozycji, choć jego partia w Sejmie to zaledwie 28 posłów, prawie pięć razy mniej niż ma PO.
Bezkrólewie w Platformie sprawia jednak, że część jej zwolenników z nadzieją patrzy na Nowoczesną – listopadowe sondaże wskazują, że trwa przepływ wyborców z PO do partii Petru. A już w głosowaniu 25 października blisko trzy czwarte elektoratu Petru stanowili dawni zwolennicy Platformy, podczas gdy nowi wyborcy niecałe 10 proc. (badanie exit poll firmy IPSOS).
Partia bankowców
Kapitał założycielski Petru to 7,6 proc. głosów i 1,16 mln wyborców. Nowoczesna miała wyższe niż przeciętne poparcie – podobnie jak niegdyś PO – wśród „młodych, wykształconych, z wielkich ośrodków”: wprowadziła za to po dwóch posłów z Poznania (14,49 proc. głosów) i Wrocławia (10,65 proc.) oraz trzech z Warszawy (13,39 proc.). Najlepszy wynik spośród kandydatów partii osiągnął Petru, który zdobył w Warszawie 129 tys. głosów – to trzeci najlepszy wynik w stolicy i jednocześnie w kraju po Ewie Kopacz (231 tys.) i Jarosławie Kaczyńskim (202 tys.). Drugi wynik wśród Nowoczesnych miała Joanna Schmidt, która nieoczekiwanie osiągnęła najlepszy rezultat pośród kandydatów wszystkich partii w Poznaniu – 35 tys. głosów.