Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Łgarstwa z „reduty prawdy”

Polityka / mat. pr.
„Gazeta Polska” lansuje tezę, że „najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim wiedzą, ile stracą na zmianie władzy”. Odpowiadamy na te oskarżenia.

„Gazeta Polska” (numer z 3 lutego 2016), podobnie jak wcześniej tygodnik „Wprost” (a jeszcze wcześniej i wkrótce znowu inne media pisowskie) lansują tezę, że „najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim wiedzą, ile stracą na zmianie władzy. Obawę o własne dochody próbują więc przedstawić jako obawę o wolności obywatelskie”.

„Gazeta Polska” pisze na okładce: „Nasze podatki na propagandystów. Krzyczą, bo strącą miliony”. Obok zdjęcia tych, co stracą: redaktorów naczelnych Tomasza Lisa, Adama Michnika i Jerzego Baczyńskiego. Tezę ilustrują dane Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Wolności Słowa (to taki organizacyjny klon Zespołu Macierewicza). Dane są poruszające: otóż za walkę z Kaczyńskim PO płaciła gazetom państwowymi ogłoszeniami. „Publikowanie ich w pismach krytycznych wobec rządu było uznawane za brak lojalności”. W latach 2008–2013 „z tygodników najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł – dostała POLITYKA. Jej dziennikarze prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych inklinacji” (cytat „Wprost”). Jest oczywiste, że POLITYKA, „GW”, „Newsweek” wykonywały rządową propagandę i krytykowały PiS za pieniądze. Nędza moralna tych mediów jest porażająca. A teraz atakują nowe władze, bo „są przerażeni, że nagle, pozbawieni rządowej kroplówki, będą musieli sobie radzić na wolnym rynku” („Gazeta Polska”, „Wprost”).

Odpowiadaliśmy już na tego typu oskarżenia; ponieważ jest to jednak stały element oficjalnej propagandy („ciągu technologicznego obróbki wroga” – POLITYKA nr 6/2016), więc wyjaśniamy ponownie: według danych naszego biura reklamy faktyczne kwoty z „ogłoszeń rządowych do POLITYKI” były znacznie niższe niż tu podane, ale nawet przyjmując 600 tys.

Reklama