Joanna Cieśla: – Można pana nazwać umiarkowanym zwolennikiem tego projektu?
Prof. Julian Auleytner: – Nasze stanowisko jako środowiska polityków społecznych jest krytycznie-pozytywne. Chodzi o to, by nie dezawuować tego programu, tylko by potraktować go jako okazję do umiejętnej inwestycji w dzieci. Wykorzystać też fakt, że przy okazji tego projektu otworzyła się szersza dyskusja na temat rodziny w Polsce. Dotychczas toczyli ją ze sobą głównie demografowie i politycy społeczni.
I przebiło się w tej dyskusji np., że rodzina to także samotna matka z jednym dzieckiem. Ale jeśli nie jest ekstremalnie uboga, to nie dostanie 500 zł, a zamożni rodzice dwójki dzieci – tak, na drugie dziecko. Jakoś kłóci się to z poczuciem społecznej sprawiedliwości.
To bardzo ważny argument, zwłaszcza że dzieci matek samotnie wychowujących jest aż 25 proc. W niektórych regionach, zwłaszcza w Polsce północno-zachodniej, ten odsetek jest jeszcze wyższy. Projekt jest jednak adresowany do innej kategorii rodzin. Samotne matki są głównie obsługiwane przez system pomocy socjalnej.
Nowoczesna zamierza zaproponować wprowadzenie progu dochodowego dla nowych świadczeń, tak by pomoc mogła trafić do najbardziej potrzebujących – także do samotnych rodziców wychowujących jedno dziecko. PSL przeciwnie – likwidację progu dochodowego także przy świadczeniu na pierwsze dziecko. Co pan o tym sądzi?
Optowałbym za ustawieniem progu, gdyby argument o braku pieniędzy miał doprowadzić do wykluczenia samotnych matek z grupy uprawnionych do świadczeń. Za to przeciwny jestem wliczaniu nowego dodatku do progów dochodowych uprawniających do świadczeń pomocy społecznej.