Do tej pory za pewne drzwi służbom zaglądać nie było wolno. Nie wpuszczaliśmy ich do kancelarii adwokackich, za parawan w gabinecie lekarskim, na kolegia redakcyjne, do konfesjonału. Nowe prawo tej ochrony już nie gwarantuje. 15 stycznia 2016 r. Sejm przegłosował nowelizację Ustawy o policji i tym jednym aktem prawnym zmienił również kilkanaście innych: o wywiadzie wojskowym i żandarmerii, o CBA i Straży Granicznej, a nawet przepisy skarbowe czy telekomunikacyjne. Znowelizowany pakiet ustaw może sprawić, że o zachowanie poufności w najintymniejszych sprawach będzie teraz trudno. Z jednej strony wyposaża on służby w skuteczne narzędzia inwigilacji, ale z drugiej pozwala bardzo głęboko penetrować intymne sfery życia obywateli bez formalnego uzasadnienia. Osoba inwigilowana może nigdy się nie dowiedzieć, że była przedmiotem dociekań służb, a to oznacza, że nie będzie mogła sprawdzić, czy odbyło się to zgodnie z przepisami. Ustawa nie przewiduje wyjątków, to znaczy umożliwia zbieranie informacji objętych tajemnicą adwokacką, dziennikarską czy statystyczną. Przecieki o prywatnych „brudach” popłyną zapewne szeroką rzeką. Przyjrzyjmy się temu wszystkiemu w szczegółach.
Co będą mogły służby
Zgodnie z dotychczas obowiązującymi przepisami służby musiały uzyskać zgodę sądu na zwolnienie z tajemnicy adwokackiej. Nowe prawo nie daje ochrony nie tylko adwokatom, ale też radcom prawnym, notariuszom, doradcom podatkowym, dziennikarzom i lekarzom. Ustawa po prostu nie wymienia ani tych zawodów, ani też sytuacji, które do tej pory były chronione przed bezpardonowym zainteresowaniem służb.
Ustawy regulujące działania służb wyrosły z projektu poselskiego, a nie rządowego – nie musiały zatem być konsultowane przez Centrum Legislacyjne Rządu i poddawane konsultacjom społecznym.