Poznamy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie pisowskiej ustawy o Trybunale, a zaraz potem orzeczenie Komisji Weneckiej Rady Europy w tej samej kwestii. W zasadzie nie ma wątpliwości, że sędziowie polscy i europejscy tę ustawę rozniosą w pył, bo główne jej zapisy wyglądają na prawniczą drwinę i mogłyby zostać ujęte w jednym „Paragrafie 22”. W słynnej powieści Josepha Hellera, żeby się zwolnić z wojska, trzeba było zgłosić chorobę psychiczną, ale ponieważ dowodziło to sprytu i rozsądku, nie można było zwolnienia otrzymać. Jeśli więc Trybunał orzeknie o niekonstytucyjności ustawy faktycznie zawieszającej jego pracę, PiS uzna, że TK nie mógł tego uczynić, gdyż jego praca została przecież ustawowo zawieszona.
Byłoby to może zabawne i nie wykluczam, że prezes Kaczyński świetnie się bawi, gdyby nie niosło ponurych konsekwencji. Trybunał nie uzna ustawy PiS; PiS według zasady „i co nam, k…, zrobicie” nie uzna wyroku Trybunału. Trybunał, procedując według dotychczasowych reguł i konstytucji, będzie korygował czy uchylał jakieś zaskarżane przez opozycję zapisy kolejnych pisowskich ustaw – i musi tak robić – a władze państwowe będą domagały się ich respektowania.
Jarosław Kaczyński jest prawnikiem i nie usprawiedliwia go to, że wyszkolonym w PRL – powinien więc zdawać sobie sprawę, do jakiej anarchii to prowadzi. Koncept silnego państwa, z którym jego formacja szła do wyborów, po ledwie stu dniach rządu może zamienić się w kpinę i ruinę. A prestiż Polski we wstyd. Jeśli zaś PiS sięgnie po jakieś formy przemocy, wtedy jeszcze gorzej, bo zacznie się nakręcać coraz trudniejszy do kontrolowania, otwarty konflikt domowy.
Piszemy z konieczności o tych scenariuszach, ale wciąż z niedowierzaniem i poczuciem absurdu.