Spóźnienie, stara opona i wyjący alarm – BOR zaniedbał bezpieczeństwo prezydenta?
Według „Rz” w pancernym BMW, którym pan prezydent Andrzej Duda wybrał się na narty, założono wysłużoną oponę z magazynu przedmiotów przeznaczonych do utylizacji. Podczas jazdy włączył się alarm ostrzegający o problemach z ciśnieniem w tej właśnie oponie, ale kierowca sygnał zlekceważył. Opona wybuchła i mało brakowało, aby doszło do wypadku, w którym życie prezydenta byłoby zagrożone.
Zaraz po zdarzeniu szefowie Biura Ochrony Rządu ogłosili, że odpowiedzialność za zły stan opon w prezydenckiej limuzynie odpowiadają ich poprzednicy, bo nie przestrzegali norm eksploatowania opon zalecanych przez producenta. W ten prosty sposób wskazali winnych, a siebie oczyścili z podejrzeń. Jak się okazuje, nie do końca, bo jeżeli „Rz” ujawniła prawdę, to właśnie wskoczyli na listę głównych podejrzanych.
Marcin Kędryna, kolega Andrzeja Dudy z podstawówki, były dziennikarz, a dzisiaj zatrudniony w Kancelarii Prezydenta w charakterze doradcy do spraw mediów społecznościowych, napisał na Twitterze: „Tekst o wypadku PAD w Rzepie w sporej części to bzdury. Tak łatwo weryfikowalne, że na miejscu redaktorów zapadłbym się ze wstydu pod ziemię”. Kędryna, jak wynika z jego poprzednich wpisów, był naocznym świadkiem prezydenckiego wypadku na autostradzie, ale wydaje się, że to za mało, aby mógł znać kulisy dotyczące ogumienia pancernego samochodu. Z dużą pewnością siebie zarzucił dziennikarzom „Rz” kłamstwo, ale nie podał dowodów potwierdzających, że to on ma rację.
Zupełnie inaczej do sprawy podeszli szefowie MSWiA. Wiceminister Jarosław Zieliński poinformował o powołaniu komisji, która zbada, czy miały miejsce fakty z publikacji w „Rz”. W przeciwieństwie do prezydenckiego doradcy, który natychmiast pozwolił sobie na mało eleganckie w tonie dementi ustaleń dziennikarzy, wiceminister Zieliński wyznaczył komisji termin dwutygodniowy na zbadanie stanu rzeczy.