Be-a-ta! Be-a-ta! – entuzjastycznie skandowali parlamentarzyści PiS. Oklaski też oczywiście były. Co się stało? Czyżby prezes zmienił zdanie o szefowej rządu, której na obecnym stanowisku wieszczy się żywot ograniczony? Czy też w szeregach PiS rodzi się bunt przeciwko liderowi, który ostatnio panią premier ponoć spod drzwi z partyjnej siedziby przy Nowogrodzkiej odprawił w 6 minut, jak wyliczały media? Ależ skąd. To w PiS narodziła się nowa Be-a-ta, Be-a-ta. Nowa gwiazda, mająca nad dotychczasową tę przewagę, że jak coś powie, to już powie. Tak, że każdy zrozumie. Jeżeli kobieta samotna chce dostać 500 zł na dziecko, niech sobie życie ureguluje i dzieci po bożemu rodzi. Jak Sąd Najwyższy uzna, że będzie stosować się do wyroków Trybunału Konstytucyjnego i wzywa do poszanowania konstytucji wszystkie sądy, to zaraz wyjaśni, że to tylko zespół kolesi broni swoich i starego porządku. I już wszystko jasne. Jak takiej kobiety nie kochać?
Normalny parlamentarzysta musi trudzić się nad przekazem dnia i wyjaśniać obszerniej, że ci wszyscy, którzy nie z PiS, to zdrajcy, zaprzańcy, którzy nie mogą pogodzić się z utratą władzy i wolą narodu wyrażoną w wyborach. A rzeczniczka Beata dwoma słowami sprawę załatwia: zespół kolesi i już. Brzmi swojsko, znajomo. Co to zespół kolesi, każdy w PiS dobrze wie, bo akurat każdy kolesiowskie sprawy, głównie na majątku państwowym, załatwia, a więc sprawa jest przejrzysta. Pani Beata Mazurek ze swoim naturalnym wdziękiem, bezpośredniością i usłużnością wobec szefa niewątpliwie daleko zajdzie.
Pani premier o sygnatariuszach listu otwartego opisującego obecną sytuację w słowach prawdziwych (choć rzeczywiście twardych, bo na takie przyszedł już czas) i apelującego o poszanowanie konstytucyjnego porządku, wyraża się – „ci panowie”.