Jacek Żakowski: – Co dolega konstytucji?
Prof. Stanisław Gebethner: – Ja szczególnych wad nie widzę.
Jest, a jakoby jej nie było.
Skoro przez dwie dekady było o konstytucji cicho, to znaczy, że dobrze działała.
Teraz zrobił się hałas na pół świata.
Rząd próbuje się trochę rozepchnąć i przesunąć ustrój w stronę systemu prezydenckiego. Ja uważam, że w kraju takim jak Polska system parlamentarno-gabinetowy, jaki mamy, jest wbrew pozorom sprawniejszy i lepiej utrwala demokrację. System prezydencki zawsze ma skłonność do przeistoczenia się w jedynowładztwo.
To się stało we wszystkich nowych demokracjach, które przyjęły system prezydencki. Rosja, Białoruś, Ukraina, Kazachstan, Uzbekistan… Ale w USA działa.
200 lat się kształtował, wbudowując kolejne gwarancje i zabezpieczenia. Bo też były różne zagrożenia. Ale już eksport północnoamerykańskiego systemu prezydenckiego do Ameryki Południowej niemal wszędzie prowadził do dyktatur. Podobnie jak eksport francuskiego modelu do Afryki.
Polska to jednak nie jest Afryka.
Ale jak na dość młodą demokrację nasz konstytucyjny model podziału władzy i wzajemnej kontroli działa lepiej niż w krajach, które przyjmowały system prezydencki.
To jest mechanizm prowokujący do awantur.
Nie wiem, czy w Polsce były takie wielkie awantury.
Histeryzujemy?
Chyba tak. Rządzenie zawsze oznacza konflikty.
To jasne. Konstytucja nadaje im prawne ramy. Ale czy te ramy istnieją, gdy Trybunał zostaje sparaliżowany, więc nikt nie może skutecznie weryfikować, czy władze ustawodawcza i wykonawcza działają zgodnie z konstytucją?