O kompromisie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego
Nowy projekt ustawy o TK to nie kompromis, ale pułapka
W swoim poprzednim felietonie popełniłem błąd, który wytknął mi jeden z komentatorów. Otóż projekt ustawy o TK złożony przez PiS (dalej Projekt) nigdzie nie przewiduje, że TK ma w jakiejkolwiek sprawie orzekać w składzie 15 sędziów, gdyż tzw. pełny skład ma liczyć co najmniej 11 sędziów.
Art. 25 Projektu m.in. przewiduje:
1. Trybunał orzeka:
1) w pełnym składzie w sprawach:
(...)
d) z wniosku Prezydenta Rzeczypospolitej o stwierdzenie zgodności ustawy z Konstytucją przed jej podpisaniem lub umowy międzynarodowej z Konstytucją przed jej ratyfikacją,
e) w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym,
f) o szczególnej zawiłości, z inicjatywy prezesa Trybunału, a także gdy z wnioskiem o uznanie sprawy za szczególnie zawiłą do Trybunału zwróci się Prezydent Rzeczypospolitej, Prokurator Generalny, trzech sędziów Trybunału lub skład orzekający wyznaczony do rozpoznania danej sprawy. (...)
2. W składzie siedmiu sędziów Trybunału w sprawach:
a) zgodności ustaw albo ratyfikowanych umów międzynarodowych z Konstytucją.
Ocena zacytowanych fragmentów musi brać pod uwagę kwestie prawne i faktyczne. Te drugie wyglądają następująco: (a) orzeczenie TK z 9 marca 2016 r. nie jest opublikowane; (b) trzech poprawnie (wedle TK) wybranych sędziów przez Sejm VII kadencji nadal nie jest zaprzysiężonych; (c) dopuszczonych do orzekania jest 12 sędziów; (d) Projekt wedle wnioskodawców ma charakter przejściowy.
Jeśli Projekt stanie się ustawą, to może zostać przegłosowany wbrew stanowisku opozycji lub za jej poparciem. W pierwszym wypadku powtórzy się sytuacja po grudniowej noweli ze wszelkimi konsekwencjami, o ile TK uzna nową ustawę za niezgodną z konstytucją. Tak czy inaczej PiS obciąży opozycję winą za „powtórkę z teraźniejszości”.
Dla uproszczenia dalszych uwag przyjmę, że jeśli Projekt zostanie poparty przez opozycję, nie nastąpi zaskarżenie nowej ustawy do TK. Wtedy publikacja orzeczenia z 9 marca 2016 r. stanie się w gruncie rzeczy bezprzedmiotowa, aczkolwiek jej poniechanie stanowiłoby nie najlepszy precedens. Pozostaje sprawa zaprzysiężenia sędziów. PiS twardo opowiada się za stanowiskiem prezydenta Dudy. Powiada tak: „Najpierw zgodnie przyjmijmy projekt, a potem pogadamy”, natomiast opozycja twierdzi: „Najpierw zaprzysiężenie, a potem kompromis”. A więc mamy pat. Można zatem przyjąć, że na razie będzie orzekało 12 sędziów.
Projekt budzi wątpliwości prawne. Po pierwsze, badanie ustawy o TK jest specjalnie wyróżnione potrzebą zaangażowania w to pełnego składu TK, czyli co najmniej 11 sędziów. Nie wiadomo, z czysto normatywnego punktu widzenia, dlaczego tak ma być, skoro jest to zwykła ustawa, tj. powinna podlegać art. 25.2a. Uzasadnienie Projektu stwierdza tylko, że orzekanie w pełnym składzie dotyczy także ustawy o TK, bez wyjaśnienia, dlaczego tak jest, chociaż cały szereg innych przepisów jest szeroko komentowanych.
Po drugie, art. 25.2f przyznaje Prezydentowi prawo do wystąpienia o pełny skład, jeśli uzna, że sprawa jest zawiła. Prezydent nie ma tego uprawnienia w świetle konstytucji.
Po trzecie, ten sam przepis przyznaje podobne prawo Prokuratorowi Generalnemu (zarazem ministrowi sprawiedliwości). W sumie TK staje się częściowo zależny od władzy wykonawczej.
Najwyraźniej wnioskodawcom zależało na tym, aby tak uregulować sprawę, jak to zrobiono w art. 25. Ponieważ intencje PiS w sprawie TK są znane od dawna, trudno to inaczej interpretować jak próbę ograniczenia swobody działania sądu konstytucyjnego. I w tym kontekście, a także tymczasowości proponowanego rozwiązania, trzeba rozpatrywać regulacje dotyczące pełnego składu.
Powtarzam, że nie ma żadnych apriorycznych powodów, aby zakładać, że sędziowie wybrani przez PiS będą realizować politykę tej partii, ale, z drugiej strony, przeciwny pogląd jest też uprawniony. Wystarczy, aby dwóch sędziów uchyliło się od uczestniczenia w rozprawie, aby dane orzeczenie, np. w sprawie zgodności ustawy o TK z konstytucją, zostało zablokowane.
Moim zdaniem Projekt jest pułapką, a nie kompromisem. Pośrednim dowodem na to jest uporczywe powtarzanie przez PiS tezy, że wszystko, co złe w związku z TK, nawet nowela z grudnia 2015 r., jest skutkiem tzw. ustawy czerwcowej, a dokładniej jej przepisów o wyborze sędziów TK.
Tymczasem ta sprawa została już rozwiązana i jej ciągłe podnoszenie nie jest niczym innym jak retorycznym zabiegiem mającym przekonać, że za całym złem stoją ci, którzy pilnowali, aby ostateczny kształt ustawy czerwcowej był taki, jak to ostatecznie zostało uchwalone.
Jak utrzymuje poseł Piotrowicz, znany ze swych śledczych (prokuratorskich) talentów w czasie stanu wojennego, prezes Rzepliński i dwaj inni sędziowie stróżowali szczególnie gorliwie. Stwierdzenie Piotrowicza pomaga w zrozumieniu sensu rzekomego kompromisu proponowanego przez PiS.