Kraj

Witamy w Europolu

Nie wiadomo, ile osób uczestniczyło w marszu KOD i partii opozycyjnych w minioną sobotę w Warszawie.

Szacunki wahają się od 40 tys. do 250 tys., przy czym różne szacujące strony zarzucają sobie nawzajem brak szacunku dla strony przeciwnej. Niezależnie jednak od liczby uczestników, jeśli demonstrowali oni na rzecz pozostania Polski w Europie, to czas przeznaczony na to wypada uznać za stracony. Jak trafnie zauważył już w sobotę wieczorem prezydent Andrzej Duda, nie ma dzisiaj poważnych polityków, którzy mówią, że powinniśmy opuścić Unię Europejską. A prezes Jarosław Kaczyński jeszcze w poniedziałek 2 maja stwierdził wyraźnie, że traktujemy naszą obecność w UE jako trwałą i potrzebną. Zaznaczył oczywiście, że obecność w UE nie oznacza zgody na wszystko, a w szczególności na sytuacje naruszające bezpieczeństwo Polaków, a zwłaszcza Polek.

Rzecz więc nie w tym, czy mamy być w Europie, ale w tym, jakie warunki Europa musi spełnić, byśmy mogli w niej pozostać wraz z naszymi kobietami. To powinno być przedmiotem dojrzałego namysłu, o tym należy dyskutować. Europa, w której Polska może pozostać, nie może być Europą, która Polsce zagraża. W szczególności nie może nam zagrażać zalaniem hordami uchodźców. Chyba dość już powiedziano i dano do zrozumienia w kwestii, jakie krzywdy mogą ci uchodźcy wyrządzić nam i naszym kobietom. Nie wolno też – gdyby doszło, jak proponuje Europa, do wymiany uchodźców na pieniądze – wyceniać ich zbyt wysoko. Suma 250 tys. euro za sztukę to o wiele za dużo, podobnie jak liczba 250 tys. demonstrantów w Warszawie.

Dalej – nie może Europa wtrącać się w nasze sprawy, ganić nas, pouczać. Przedstawiciele różnych jej instytucji, nieposiadający demokratycznego mandatu wydanego przez większość polskich wyborców, nie powinni w kółko do nas przyjeżdżać, z zaproszeniem albo bez, węszyć, niuchać, a potem wypowiadać się w sposób nieodpowiedzialny w kwestiach, w których trzeba być Polakiem, żeby cokolwiek zrozumieć.

Polityka 20.2016 (3059) z dnia 10.05.2016; Felietony; s. 4
Reklama