Nawiasem mówiąc, wielu Polaków idzie za przykładem wicepremiera Glińskiego i też przestaje TVP oglądać, jest więc szansa, że programy informacyjne tej telewizji będą wkrótce oceniane lepiej niż teraz, gdy śledzi je jeszcze trochę widzów. A kiedy zostanie już tylko jeden widz – ten, do którego program TVP jest bezpośrednio adresowany przez prezesa tej instytucji – jestem przekonany, że dobre oceny TVP sięgną zenitu.
Wicepremier Gliński, zamiast tracić czas na oglądanie TVP, szerzy w kraju kulturę, sztukę i dziedzictwo narodowe. Niedawno był w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie wziął udział w historycznej rekonstrukcji ślubu rotmistrza Pileckiego z 1931 r. W rolę rotmistrza i jego narzeczonej wcielili się przebrani w historyczne stroje aktorzy, a przebrany za samego siebie wicepremier przyjął rolę świadka w parze z panią wiceminister kultury.Wokół występu wicepremiera Glińskiego w ostrowieckim kościele narosło wiele mitów i nieporozumień. Niechętni Glińskiemu publicyści skrytykowali go za udział w tej żenującej szopce, bo sądzili, że wziął w niej udział na poważnie. Ja uważam, że jest to opinia dla Glińskiego krzywdząca, a nawet obraźliwa, w końcu chodzi o człowieka inteligentnego – profesora, członka PAN i wicepremiera polskiego rządu. Moim zdaniem, występując w rekonstrukcji, Gliński udowodnił, że nie boi się śmieszności i że ma duże, chociaż kontrowersyjne, poczucie humoru oraz ironiczny dystans do siebie. Jednocześnie jasno wskazał kierunek, w jakim chce prowadzić naszą kulturę. Jest to kierunek na konsekwentną myślową prostotę, umiłowanie Kościoła i patriotyczno-narodowe jajcarstwo.
Przy okazji przedstawieniem tym prof. Gliński w celny sposób podsumował swoje dotychczasowe działania jako ministra kultury i dał jasną zapowiedź tego, czego jeszcze możemy się po nim spodziewać.