Błaszczak pokazał, jak wzorcowo złamać morale mundurowych. Ludzi PiS się nie rusza i tyle
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rodziny Kołakowskich wykonuje swoje zadania ku chwale całej Dobrej Zmiany, ale w szczególności zajmuje się ochroną przed napastliwą policją rodziny Anny Kołakowskiej, gdańskiej radnej z ramienia PiS. Tak przynajmniej wynika ze słów samego ministra Błaszczaka.
W jednej z telewizyjnych audycji oburzał się na policjantów: „Sam fakt brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, która, nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemię tej pani, skrępowanie, przyciskanie do ziemi, to jest nieakceptowalne wobec kobiety. Ja takiego zachowania nie akceptuję”.
Szef MSWRK zapowiedział kontrolę w trójmiejskiej policji i surowe konsekwencje wobec winnych. Ton, w jakim wypowiadał swoje groźby, właściwie już przesądzał sprawę. Winni są przecież policjanci. Można się z nimi rozliczyć nawet bez kontroli, ale co tam, niech sprawdzą i potwierdzą to, co ja, minister, już i tak wiem.
Otóż minister, podobnie jak większość z nas, nie wie, co się w Gdańsku w sobotę zdarzyło. Trwał marsz środowisk LGBT i kontrakcja narodowców. Sytuacja rozwijała się dynamicznie. Policja rozdzielała obie manifestacje. Narodowcy kilkakrotnie próbowali przerwać kordon, doszło do przepychanek. Funkcjonariusze zapewne musieli użyć siły, aby nie dopuścić do rozruchów.
Córka Anny Kołakowskiej brała udział w marszu narodowców. Jej matka twierdzi, że policjanci rzucili się na nią bez powodu, stała na przystanku i czekała na tramwaj. Ale w okolicy przystanku zgromadziło się wielu bojowców ze środowisk narodowych. Na zarejestrowanych podczas utarczek z policją kadrach córkę radnej widać w kilku miejscach. Była aktywna, odpychała policjantów, zachowywała się prowokująco. To wszystko zarejestrowały kamery.
Córka radnej, podobnie jak cała jej rodzina, nie kryje się z poparciem dla ONR i innych ekstremalnych grup. W 2015 r. rozpyliła gaz w gdańskiej siedzibie „Krytyki Politycznej”. Została za to ukarana pracami społecznymi, a jej matka krzyczała na sędziów: „Dzieci Stalina” i „Jeszcze przyjdzie czas, to was rozliczymy”. Podczas ubiegłorocznego Marszu Równości radna Anna Kołakowska wraz mężem, córką i synem brała udział w kontrmanifestacji ONR. Jak relacjonowały trójmiejskie gazety, krzyczała przez megafon o pedofilach i zoofilach. Apelowała do policjantów: „Zróbcie porządek z tymi pedałami, a nie z nami”. Podczas sesji rady miejskiej protestowała przeciwko pomysłowi nadania jednej ze szkół imienia Tadeusza Mazowieckiego, nazywając go propagandystą okresu stalinowskiego.
Ostatnio znów zabłysła, pisząc w sieci: „Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso”. Wpis dotyczył posłanki PO Agnieszki Pomaski. Po licznych skandalach, z których zasłynęła, spodziewano się, że PiS pozbędzie się jej ze swoich szeregów, ale nic takiego się nie stało. Najwyraźniej uznano, że skandalistka wyznaje poglądy bliskie tej partii.
Minister Błaszczak zapowiadając w ostrych słowach rozliczenie policjantów biorących udział w uśmierzaniu rozruchów ulicznych, zanim jeszcze cokolwiek w tej sprawie ustalono, wysłał ważny sygnał do funkcjonariuszy. Na mnie nie liczcie. Na drugi raz musicie zrobić lepsze rozpoznanie, kto jest kim. I wara wam od naszych ludzi. Oni mają prawo do bezkarności, bo są z nami. Zrozumiano?!
Tak jest, panie ministrze, zrozumiano. To się więcej nie powtórzy.
W ten sposób na naszych oczach minister pokazuje, jak wzorcowo złamać morale mundurowych i podporządkować ich nie porządkowi publicznemu, ale Dobrej Zmianie. Czegoś takiego żaden polski minister spraw wewnętrznych po 1989 r. jeszcze nie zrobił.