Najpierw: dlaczego szansa? Powodów jest coraz więcej. Zajmowane na lewicy miejsce zwolnili postkomuniści. Nastał okres „wielkiego wymierania” liderów. W krótkim czasie zniknęli Donald Tusk, Radek Sikorski, Jacek Rostowski, Bronisław Komorowski, Leszek Miller, Janusz Palikot, Grzegorz Napieralski, Waldemar Pawlak, Janusz Piechociński, Ewa Kopacz. A to jest pierwsza liga ostatniej dekady niemal w komplecie. Ostał się tylko Grzegorz Schetyna, który wrócił do pierwszej ligi, nie dlatego że był taki dobry, ale dlatego że została przetrzebiona.
Tak powstała wielka próżnia, która zassała na razie raptem kilka osób, tyle że im zarzuca się poważne deficyty. Ryszard Petru radzi sobie najlepiej, ale wciąż trudno uwierzyć w to, że ma ten słuch społeczny i kontakt ze zwykłymi ludźmi, który cechował Tuska czy Kwaśniewskiego. Władysław Kosiniak-Kamysz wygląda bardzo dobrze, elegancki i elokwentny, czyli dokładnie tak jak wiarygodny lider chłopskiej partii wyglądać nie powinien. Barbara Nowacka już na starcie dała się pokonać i istnieje tylko dzięki temu, że na demonstracjach KOD stoi obok tamtych. Mamy oczywiście jeszcze Pawła Kukiza, ale ten jest tak samoswój, że nie trzyma się go żadna definicja. Czy to są następcy czy tylko grabarze? Pewne jest, że scena polityczna zajęta jest tylko częściowo i nie ma na niej nawet jednego pewniaka. A jeszcze doszły nowe okoliczności korzystne dla partii Razem.
Mimo że nie ma żadnych wyborów na horyzoncie (ale w 2007 r. też nie było), pojawiła się zapowiedź koalicji największych partii opozycyjnych, której miałby patronować KOD. Stało się to w tym samym momencie, w którym KOD wielkim marszem udowodnił, że jego potencjał wcale nie spada, ale rośnie.