„To idealne rozwiązanie, które w dowolnym miejscu i czasie pozwala nam podjąć duchową adopcję dziecka poczętego”, ekscytuje się gazeta.
Jak zaznacza przedstawicielka Fundacji Małych Stópek, która aplikację stworzyła, jest ona przeznaczona dla osób „mających w sercu pragnienie niesienia pomocy dzieciom, których matki rozważają dokonanie aborcji”. Ułatwi życie zwłaszcza tym obrońcom życia, którzy w natłoku codziennych obowiązków i zajęć potrzebują przypomnienia o modlitwie. Godzinę ewentualnej modlitwy użytkownik może sobie wybrać sam, dzięki czemu, jak zapewniają twórcy aplikacji, „nigdy nie opuścimy tej wyjątkowej dziesiątki różańca w intencji nienarodzonego dziecka”.
Pytanie, co będzie z dziećmi, które narodzą się w wyniku modlitewnego wzmożenia będącego efektem spopularyzowania tej aplikacji? Miejmy nadzieję, że jakaś fundacja stworzy aplikację na smartfona niosącą duchową pomoc również tym dzieciom. Potrzeby w zakresie niesienia pomocy przez smartfona są zresztą o wiele większe. Uważam np., że przydałaby się aplikacja umożliwiająca modlitewną opiekę nad uchodźcami płynącymi do Europy lub przebywającymi w obozach w Turcji i Libanie. O ile wiem, wielu Polaków chętnie zaopiekowałoby się uchodźcami przez smartfona, dzięki czemu ci nieszczęśni ludzie nie musieliby w poszukiwaniu lepszego życia przybywać do nas, siejąc przy tym niepokój i rozmaite choroby. Oczywiście nikt uchodźcom szukać szczęścia nie broni, chociaż politycy PiS słusznie pytają, dlaczego mają go szukać akurat w Polsce, gdzie go na pewno nie znajdą, co prezes Kaczyński wielokrotnie podkreślał.