To nie wydatek, to inwestycja – powtarzała premier Beata Szydło, mówiąc o programie 500 plus, który w tym roku będzie kosztował 17, a w przyszłym już ponad 20 mld zł. Inwestycja polegać ma na tym, że beneficjenci programu – zwłaszcza ci ubożsi, do których przede wszystkim kierowany był program – otrzymane od państwa pieniądze wydadzą w pierwszej kolejności na polską żywność. Nie wytransferują ich za granicę, kupując importowane towary, może nawet nie zaniosą do banków, bo biedni nie oszczędzają. Dadzą zarobić polskim firmom, które dzięki temu będą szybciej się rozwijać. Do państwowej kasy wpłynie więcej pieniędzy z podatków. Jeszcze w tym roku aż 2 mld zł. Sami tylko producenci mebli liczyli na dodatkowe zakupy wartości nawet miliarda złotych.
Pogląd, że biedni dzięki pieniądzom z budżetu rozruszają polską gospodarkę, podziela Narodowy Bank Polski. Według prognoz Instytutu Ekonomicznego NBP zasiłki na dzieci przyspieszą w tym roku tempo wzrostu PKB o 0,3 proc., a w następnym już o 0,5 proc. Kalkulacje opierają się na założeniu, że połowa dodatkowych dochodów rodzin od razu zostanie wydana na konsumpcję. Zaś po spłaceniu zaległości czynszowych i innych długów beneficjenci będą kupować jeszcze więcej. W ubogich rodzinach największą część domowego budżetu pochłaniają wydatki na jedzenie. Jak się nieco wzbogacą, będą chciały jeść lepiej. Może też lepiej się ubrać.
Sami zainteresowani w deklaracjach potwierdzali to przekonanie. Z internetowej ankiety firmy SW Research, przeprowadzonej przed startem programu, wynikało, że pierwszą pozycją, którą sfinansują najubożsi, będą ubrania dla dzieci (35 proc.