„Nie wiem na ile starczy nam sił, nie wiem jak długo będziemy żyć, ale wiem, że wy zapamiętacie nas, pozostawimy na tej ziemi szlak” – śpiewa zespół Obłęd. W połowie lipca wystąpi w Kępnie, na „największym polskim festiwalu muzyki tożsamościowej” Orle Gniazdo. Obłęd powstał kilka lat temu na gruzach nieistniejącej już Konkwisty 88 (cyfry tutaj symbolizują faszystowskie pozdrowienie „heil Hitler”). Festiwal współorganizuje Marsz Niepodległości i narodowcy. Choć bilety tanie nie są, po 140 zł, to zainteresowanie ogromne.
– Ruchy nacjonalistyczne, zwane niezbyt poprawnie „narodowymi”, przeżywają obecnie renesans w naszym kraju – mówi dr Mirosław Tryczyk, filozof, nauczyciel, autor książki „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów”. Ale „nacjonalizm” na politycznych salonach, na które wszechpolaków zaprosił Jarosław Kaczyński, kłócił się jednak z polityczną poprawnością, więc ukuto dumnie brzmiącego „narodowca”. Choć nie są dziś jednorodną grupą, czasami licytują się nawet, kto jest prawdziwszym Polakiem, to „narodowcy” są głośni, coraz bardziej widoczni i groźni.
Wizerunek uładzony
W 82. rocznicę powstania ONR odważnie przemaszerował z falangami na flagach przez Białystok. Już 15 lat temu w zeszycie szkoleniowym „narodowców” zapisano, że „na manifestacjach nie można maszerować w zbitej, zrewoltowanej kupie, to nie tylko kompromitujące, medialnie szkodliwe, ale ukazujące zanarchizowanie szeregów, sugerujące idący motłoch”. Dr Łukasz Jurczyszyn, socjolog, politolog, z Akademii Humanistycznej im.