Artykuł w wersji audio
O Edwardzie Szydle niewiele wiadomo. Poza tym, że nie lubi dziennikarzy i nie odpowiada na ich pytania. W ciągu siedmiu miesięcy od objęcia teki premiera przez Beatę Szydło wspólnym wysiłkiem gazet i tabloidów udało się ustalić jedynie, że jej mąż jest z wykształcenia historykiem, a z zamiłowania – myśliwym, ogrodnikiem i pszczelarzem. W czasie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim był kapitanem uczelnianej reprezentacji szczypiornistów, a podczas studenckich praktyk przewodził drużynie piłkarzy. Wtedy się poznali. W 1987 r. wzięli ślub, a od lat 90. mieszkają w niewielkiej miejscowości koło Oświęcimia. Mają wspólne hektarowe gospodarstwo z dwoma domami, ale już dwa samochody są wyłączną własnością Edwarda Szydły, bo – jak ustalił „Super Express” – od 1999 r. małżonkowie mają rozdzielność majątkową.
O pracy i źródłach dochodów męża Beaty Szydło wiadomo tylko tyle, że od lat jest on dyrektorem Szkoły Zarządzania i Handlu w Oświęcimiu. Jak ustaliliśmy, szkoła została założona za pieniądze z kasy miejskiej i z funduszy unijnych. Miała zapewnić absolwentom szkół średnich możliwość dalszej nauki, na wysokim poziomie, bez konieczności wyjazdu z Oświęcimia. Ale szybko stała się częścią wielkiego biznesu, jaki w latach 90. robiły na młodych ludziach rozmaite szkoły policealne. Dziś – wbrew nazwie, kojarzącej się z uczelnią wyższą – jest po prostu ośrodkiem kursów. A głównym źródłem jej dochodów są dotacje z Unii Europejskiej. W ostatnim dziesięcioleciu szkoła i prowadzące ją stowarzyszenie, w którego zarządzie zasiada Edward Szydło, otrzymały łącznie 25 mln zł dotacji unijnych na organizację rozmaitych szkoleń (z partnerami lub bez).
Szczegóły finansów stowarzyszenia otoczone są tajemnicą, bo choć od lat prowadzi ono działalność gospodarczą, jego zarząd nie złożył w sądzie rejestrowym ani jednego sprawozdania finansowego. Za takie samo uchybienie Marcinowi P., prezesowi Amber Gold, prokuratura postawiła kilka lat temu zarzut popełnienia przestępstwa (uchylanie się od obowiązku składania rocznych sprawozdań finansowych).
Chcieliśmy porozmawiać z Edwardem Szydłą o działalności szkoły, stowarzyszenia i powiązanej z nim spółki – Centrum Kształcenia i Usług. Ale nie odpowiedział na nasze prośby o kontakt. W odpowiedzi na pisemne pytania dostaliśmy list sygnowany przez wszystkich członków zarządu stowarzyszenia.
„Z ustaleń Stowarzyszenia wynika, iż pisma o wyjaśnienie działania Stowarzyszenia skierowała Pani do wszystkich możliwych instytucji i organizacji, z którymi współpracujemy lub mieliśmy kontakty. Zatem w naszej ocenie powielanie odpowiedzi na te same pytania nie jest zasadne” – napisali.
Lekcja pierwsza: pieniądze na start
Szkoła Zarządzania i Handlu (SZiH) w Oświęcimiu powstała w ramach unijnego programu pomocowego Tempus, który został uruchomiony na początku lat 90. Celem programu było wspieranie reformy szkolnictwa wyższego w państwach Europy Środkowo-Wschodniej (wówczas nienależących jeszcze do UE), m.in. poprzez tworzenie nowych uczelni.
Najważniejszą częścią Tempusa były projekty współpracy międzyuczelnianej tzw. JEP. Ich uczestnikami miały być przede wszystkim uczelnie wyższe z państw środkowoeuropejskich i państw UE. Ale mogły w nich brać udział również jednostki administracji rządowej, samorządy, organizacje gospodarcze itp.
W prace nad projektem, w wyniku którego powstała SZiH, zaangażowały się władze miejskie Oświęcimia (przekonując, że dzięki szkole maturzyści będą mogli kontynuować naukę bez konieczności przeprowadzki do innego miasta lub codziennych dojazdów) i ówczesny wojewoda bielski. Z polskich uczelni: filia Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej, Akademia Ekonomiczna w Krakowie i Akademia Ekonomiczna w Katowicach. A ze strony Unii Europejskiej – dwie uczelnie włoskie i jeden college brytyjski.
W 1992 r. zawiązano Stowarzyszenie na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu. Wśród jego założycieli znaczną część stanowili przedstawiciele władz Oświęcimia. Prezesem organizacji został Dariusz Dulnik (w latach 1990–94 prezydent miasta), a wśród członków zarządu znalazła się trójka ówczesnych urzędników magistratu. W zarządzie zasiedli także ówczesny burmistrz Libiąża – Kazimierz Poznański (od 1997 r. – poseł AWS; w 2003 r. skazany za płatną protekcję na dwa lata więzienia w zawieszeniu) oraz rekomendowany przez niego do władz Edward Szydło.
Parę miesięcy później stowarzyszenie powołało Szkołę Zarządzania i Handlu. Jej dyrektorem został znów Edward Szydło.
Z informacji podawanych wówczas przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że miasto Oświęcim wyłożyło na utworzenie SZiH około 300 mln starych zł (30 tys. nowych zł). Na bardzo korzystnych warunkach udostępniono jej też całe piętro w biurowcu należącym do gminnej spółki – Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego (czynsz za wynajem 500 m kw. wynosił 250 zł). Szkoła ma tam siedzibę do dziś.
Główną część wydatków związanych z utworzeniem SZiH pokryła jednak Unia Europejska, w ramach programu Tempus. Na projekt przeznaczono blisko 1,1 mln ECU (poprzednik euro) – co na początku lat 90. stanowiło gigantyczną kwotę. Z tych pieniędzy, według „Informatora o projektach współpracy międzyuczelnianej JEP”, wydanego w 1995 r., sfinansowano m.in. szkolenia wykładowców we Włoszech i w Wielkiej Brytanii, zakup 30 komputerów, oprogramowania, kamer wideo, drukarek i kserokopiarek oraz podręczników dla SZiH.
Lekcja druga: budowanie sieci i franczyza
Pierwszych uczniów Szkoła Zarządzania i Handlu przyjęła w 1993 r. Nie była jednak uczelnią wyższą i nie mogła prowadzić edukacji na tym poziomie. Przy filii Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej utworzono więc wówczas oddział Szkoły Zarządzania i Handlu – College Zarządzania i Inżynierii. Jak tłumaczy Małgorzata Skrzypek, rzeczniczka dawnej filii PŁ (dziś Akademii Techniczno-Humanistycznej), politechnika miała czuwać nad utrzymaniem akademickiego charakteru College’u. Wykładowcami mieli być pracownicy PŁ, Akademii Ekonomicznej w Katowicach i Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Do College’u SZiH maturzyści przyjmowani byli bez egzaminów, musieli tylko zapłacić czesne – około 130 zł miesięcznie. Porozumienie między SZiH a uczelniami zakładało, że po dwóch latach nauki w College’u absolwenci będą mogli kontynuować studia na trzecim roku – na politechnice lub w wybranej akademii. Warunkiem przyjęcia miały być dobre oceny i zaliczenie semestru wyrównawczego zakończonego egzaminem.
SZiH zaczęła szybko tworzyć oddziały w kolejnych miastach i miejscowościach, m.in. w Bielsku-Białej, Świętochłowicach, Młoszowej i Andrychowie, oferując po kilkadziesiąt, a nawet ponad 100 miejsc w oddziale. Wszędzie roztaczała przed maturzystami tę samą perspektywę – możliwość rozpoczęcia nauki bez egzaminów i kontynuowania jej po drugim roku na którejś ze współpracujących uczelni. Chętnych więc nie brakowało.
Latem 1994 r. w dwóch lokalnych dziennikach ukazały się artykuły tego samego autora, podważające sens nauki w SZiH i kwestionujące wartość jej dyplomów. Dziennikarz nazywał SZiH „drogim kursem wieczorowym”, a związek z Politechniką Łódzką – „fikcją”. Przekonywał, że utworzenie szkoły było akcją propagandową ówczesnego prezydenta miasta – Dariusza Dulnika (przypomnijmy – równocześnie prezesa stowarzyszenia prowadzącego SZiH). A młodzi ludzie stracili pieniądze i lata życia na pozorowane studia.
Ale po publikacjach sytuacja się nie poprawiła. Przeciwnie. Do 1998 r. absolwenci College’u, jeśli kontynuowali naukę – to najczęściej na studiach licencjackich w filii PŁ w Bielsku-Białej. W 1998 r. władze filii PŁ wyraziły zgodę na… uruchomienie studiów licencjackich w Oświęcimiu – w siedzibie SZiH. Przy politechnice działał więc formalnie oddział SZiH, a w placówce szkoły – swego rodzaju filia politechniki.
Według relacji Małgorzaty Skrzypek współpraca między SZiH a filią PŁ została zakończona w 2000 r. „ze względu na zmianę przepisów dotyczących prowadzenia zajęć w ośrodkach zamiejscowych”.
Kontrole prowadzone wcześniej przez MEN i NIK negatywnie oceniały działalność zamiejscowych ośrodków oraz współpracę państwowych uczelni z niepublicznymi szkołami – w szczególności wprowadzanie przez uczelnie „uproszczonych form studiów np. skracania okresu studiów poprzez zaliczanie okresu nauki w szkołach pomaturalnych”.
Lekcja trzecia: przejęcie kontroli i zarządzanie
Założyciele Stowarzyszenia na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu w 1992 r. zapisali w jego statucie, że będzie ono kierować działalnością SZiH tylko „do czasu utworzenia Międzynarodowej Fundacji Rozwoju Gospodarczego”. Fundacja jednak nie powstała, a władze Oświęcimia, które zaproponowały przed laty taki zapis w statucie, nie wiedzą dziś ani kto miał ją powołać, ani po co. Urzędnicy magistratu zapewniają, że dziś miasto nie ma wpływu na działalność stowarzyszenia i szkoły.
Okazuje się, że od 17 lat kontrolę nad nimi ma cały czas ta sama wąska grupa osób. Zgodnie ze statutem stowarzyszenia co najmniej raz w roku powinno się odbywać walne zgromadzenie wszystkich jego członków. Zarząd powinien wówczas przedstawić sprawozdanie z działalności w poprzednim roku, a członkowie – zatwierdzić plan finansowy na kolejny rok. Co trzy lata walne zgromadzenie powinno wybierać nowe władze organizacji.
Z akt rejestrowych stowarzyszenia wynika jednak, że od pierwszego, założycielskiego zebrania w 1992 r. walne zgromadzenie odbyło się tylko dwa razy – w 1995 i 1999 r. Podczas tego ostatniego spotkania wybrano zarząd stowarzyszenia, który rządzi do dziś. Prezesem został wówczas Michał Kaszyński – prawnik prowadzący własną kancelarię. A członkami zarządu: Marek Stec, Włodzimierz Gil, Władysław Zawadzki i Edward Szydło. W piśmie do redakcji, pod którym podpisali się wszyscy, nie odpowiedzieli, na jakiej podstawie sprawują swoje funkcje, skoro ostatnie wybory zarządu odbyły się w 1999 r.
Stowarzyszenie nie przedstawia również od lat sprawozdań finansowych ze swojej działalności. Zgodnie z prawem, tak jak wszystkie podmioty prowadzące działalność gospodarczą, powinno je składać co roku w sądzie rejestrowym. Jak wspomnieliśmy, po wybuchu afery Amber Gold, gdy okazało się, że spółka ta od lat nie składała sprawozdań, sądy w całym kraju zarządziły kontrolę dotyczącą realizacji tego obowiązku przez inne podmioty. Skierowały do prokuratur tysiące powiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na uchylaniu się od obowiązku składania sprawozdań. Zgodnie z ustawą o rachunkowości grozi za to kara grzywny lub ograniczenia wolności.
Jak to możliwe, że na brak sprawozdań Stowarzyszenia na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu nikt nie zwrócił uwagi?
Według rzeczniczki Sądu Okręgowego w Krakowie Beaty Górszczyk stowarzyszenie po prostu… „nigdy nie złożyło wniosku o wpis również do rejestru przedsiębiorców”. A skoro sąd nie wiedział, że prowadzi ono działalność gospodarczą, nie wiedział również, że ma obowiązek składać sprawozdania. Nie wzywał go więc do tego i nie przymuszał.
Lekcja czwarta: maksymalizacja zysków
Po zakończeniu współpracy z filią Politechniki Łódzkiej w Bielsku-Białej SZiH zawarła umowę z inną uczelnią – Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie. Uruchomiła ona w siedzibie SZiH w Oświęcimiu kilka rodzajów studiów. Ale, jak zapewnia rzecznik AGH Bartosz Dembliński, rola SZiH w tym układzie była wyłącznie organizacyjna: „Podmiotem odpowiedzialnym za kształcenie i realizację programu nauczania była AGH. SZiH wynajmowała naszej uczelni sale, prowadziła również działalność administracyjną, polegającą m.in. na zbieraniu od studentów indeksów czy legitymacji. Wykłady odbywały się w Oświęcimiu, zaś na zajęcia laboratoryjne studenci przyjeżdżali do Krakowa – podobnie jak w przypadku wszystkich naszych zamiejscowych ośrodków czy punktów”.
W ciągu 13 lat współpracy (do 2014 r.) Akademia zapłaciła SZiH za wynajem sal wraz z wyposażeniem komputerowym i audiowizualnym oraz obsługę administracyjną łącznie ponad 780 tys. zł. W tym czasie SZiH zmieniła profil działalności – dziś na jej stronie internetowej przeczytać można, że jej misją jest „kształcić personel zarządzający dla małych i średnich firm działających na zintegrowanym europejskim rynku pracy”. W latach 2006–16 szkoła i prowadzące ją stowarzyszenie (samo lub z partnerami zewnętrznymi) zrealizowały co najmniej 16 projektów związanych z organizacją rozmaitych kursów i szkoleń finansowanych przez UE. Łączna wartość tych projektów to 30,7 mln zł. Na ich realizację stowarzyszenie, SZiH i ich partnerzy dostali 25,2 mln zł dofinansowania z funduszy unijnych. Pozostałą część dopłaciły im inne instytucje – głównie urzędy pracy.
Edward Szydło nie odpowiedział na nasze pytania – jak ocenia wpływ dotacji unijnych na działalność Szkoły Zarządzania i Handlu? I czy bez nich szkoła byłaby w stanie zorganizować szkolenia/kursy, które organizowała w minionych latach?
Zapytaliśmy również premier Beatę Szydło, czy wie, jakiej wysokości dofinansowanie otrzymały z UE szkoła, której dyrektorem jest jej mąż, i prowadzące tę szkołę stowarzyszenie. Również nie dostaliśmy odpowiedzi.
Gdy w Sejmie posłowie PiS i Kukiz’15 powoływali zespół eurorealistyczny, który ma zbadać, jakie właściwie korzyści (w domyśle „straty”) mają Polska i Polacy z członkostwa w UE, a Beata Szydło wołała do opozycji: „Nie macie suwerenności w sercu!”, Stowarzyszenie na rzecz Szkoły Zarządzania i Handlu podpisywało z kolejnymi gminami w Małopolsce umowy o wspólnej realizacji programu „E-kompetentni”. Środki na jego realizację mają pochodzić z europejskiego Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014–20.
Bianka Mikołajewska, Jakub Stachowiak, OKO.press
***
O tym, co łączy spółkę Centrum Kształcenia i Usług, której udziałowcem jest Edward Szydło, ze znanym małopolskim aferzystą Grzegorzem A., i innych szczegółach biznesów męża premier Beaty Szydło czytaj od 15 czerwca na portalu OKO.press