Adam Krzemiński: – 50 lat temu zaczął się wielki proces polsko-niemieckiego pojednania. 25 lat później Niemcy były zjednoczone, a Polska wolna. Gdzie jesteśmy, panie prezydencie, po następnym ćwierćwieczu?
Joachim Gauck: – Niezmiennie fascynuje mnie fakt, że ten proces w połowie lat 60. nie został zapoczątkowany przez rządy, lecz że zrodził się w centrum naszych społeczeństw, wśród ludzi dobrej woli w Polsce i w Niemczech, u katolików i protestantów, intelektualistów, artystów, przedsiębiorców i wielu zaangażowanych obywatelek i obywateli. Okazało się, że zanim polityka była w stanie zbudować mosty, zbudowali je ludzie. Najpierw pojawił się list polskich biskupów, następnie uklęknięcie Willy’ego Brandta w Warszawie. Aczkolwiek dopiero po upadku komunizmu, zjednoczeniu Niemiec i po ostatecznym uznaniu granicy polsko-niemieckiej w 1990 r. można było zawrzeć Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, którego jubileusz w tych dniach obchodzimy.
Dziś, ćwierć wieku później, Polacy i Niemcy zbliżyli się do siebie w zdumiewająco wyraźny sposób, w obszarze polityki i gospodarki, przede wszystkim jednak poprzez niezliczone spotkania między społeczeństwami. Znajdujemy się właściwie w szczęśliwej fazie. Jakkolwiek niektórzy ludzie w Polsce i w Niemczech mają uzasadnione obawy, również z uwagi na aktualne rozbieżności zdań. Istnieją też lęki. Niemniej jednak nasi potomkowie nie będą raczej w stanie zrozumieć naszych kontrowersji, mówiąc: po zakończeniu dyktatury komunistycznej Polacy i Niemcy żyli w warunkach wolności, w rosnącym dobrobycie i stosunkowo dużej harmonii z sąsiadem, w znacznie większej harmonii niż w poprzednich stuleciach.