Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Mieszkańcy Jedwabnego wolą nie pamiętać. Rocznicowe uroczystości bez prezydenta i pani premier

Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Czas ogłosić cud niepamięci. Domagamy się uznania naszych krzywd – ale krzywd zadanych polską ręką pamiętać nie chcemy.

Trzeba odkłamać Jedwabne – mówią mieszkańcy gminy. 75 lat po pogromie zbierają podpisy pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą: trzeba zobligować rząd do ekshumacji i sformułowania jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co naprawdę wydarzyło się tam w lipcu 1941 r. W oficjalną narrację o Polakach palących żywcem swoich żydowskich sąsiadów uwierzyć nie chcą.

Wydawać się może, że nie chcą też pamiętać. W oficjalnym serwisie gminy Jedwabne historia urywa się na 1941 r. Jedwabne woli budować markę wokół innej opowieści: „największym naszym atutem turystycznym jest lokalizacja Biebrzańskiego Parku Narodowego”. Dalej – o raju dla ornitologów, spływach kajakowych i agroturystyce. O spalonej stodole – nic.

Może codzienność zostawiają żywym, ale godzą się pamiętać o swoich umarłych gdzie indziej? W zakładce o historii – tylko ewidencja cmentarzy wojennych w gminie. O dniu, który sprawił, że o Jedwabnem usłyszał cały świat – cisza. Jeszcze dopisek: „Miejscową ludność cechował szczególnie silny patriotyzm”. Dziś dzieci uczą się tu w gimnazjum im. Jana Pawła II, liceum im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

To może zabytki? Tu wzmianki m.in. o murze plebanii i punkcie krajobrazowym, z którego „można podziwiać piękno doliny biebrzańskiej”; nazywa się on Betlejem. Na końcu strony jedno zdanie: „10 lipca 2001 roku w Jedwabnem odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika upamiętniającego mord dokonany na Żydach w 1941 roku (…)”. Kto tych Żydów mordował? Skąd przyszedł? Czy znał sąsiada, którego żywcem palił? Ile dzieci zostało na zawsze w stodole? Jak wtedy pachniało w miasteczku, gdy dym niósł się między domy?

O tym Jedwabne pamiętać nie chce.

Reklama