Kraj

Warszawa jak przecięty murem Bagdad? Tak, i lepiej do tego przywyknąć

Kacper Pempel/Reuters / Facebook
Lepiej zrobić jeden krok za dużo i z tego się tłumaczyć, niż jeden za mało i doprowadzić do nieszczęścia – mówi były szef BOR Grzegorz Mozgawa o organizacji wielkich imprez w stolicy.

GRZEGORZ RZECZKOWSKI: – Podczas szczytu NATO Warszawa przypominała bardziej otoczoną murami dzielnicę rządową w Bagdadzie niż europejską stolicę. I tak jest zawsze, gdy przyjeżdża ktoś ważny. Nie da się inaczej?
GRZEGORZ MOZGAWA: – Niestety nie. Przy organizacji tak dużej imprezy nic, podkreślam: nic, w kwestii bezpieczeństwa nie może być poza kontrolą. Sprawdzone musi być wszystko, skąd może pojawić się zagrożenie, łącznie ze studzienkami kanalizacyjnymi. I każde jego potencjalne źródło musi zostać wyeliminowane, łącznie z przysłowiowym koszem na śmieci w pobliżu trasy przejazdu vipów. Jedna z naczelnych zasad służb mówi, że lepiej zrobić jeden krok za dużo – oczywiście w granicach rozsądku – i z tego się tłumaczyć, niż jeden za mało i doprowadzić do nieszczęścia. Poza tym prewencja zawsze kosztuje mniej.

Służby zawsze tak mówią. Bo tak im wygodniej.
To nie służby są organizatorami tak ważnych spotkań politycznych i to nie służby decydują o ich programie. Służby tylko dostosowują się do tego, co ustalą politycy i urzędnicy. W tym przypadku kwatery głównej NATO w Brukseli, władz polskich i administracji w Waszyngtonie, która odpowiada za bezpieczeństwo prezydenta USA. Powiem tylko tyle, że służby amerykańskie są wręcz przewrażliwione na tym punkcie, a organizacja takich imprez to jest długa przepychanka. Wszyscy stawiają żądania w kwestiach bezpieczeństwa i to – proszę wierzyć – to są dopiero wygórowane żądania. Zamykanie ulic jest rzeczywiście uciążliwe i może irytować. Ale inaczej musielibyśmy zapewnić każdemu ważniejszemu uczestnikowi imprezy opancerzone auto. Tylu nie ma nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Po co w ogóle organizować takie imprezy w Warszawie? Nie lepiej byłoby np. w Arłamowie, gdzie przygotowywała się do Euro reprezentacja Polski? Tam można zamknąć i otoczyć wojskiem wszystko wokoło.
A gdzie by pan rozlokował cztery tysiące uczestników? Gdzie posadzić kilkadziesiąt samolotów? Oczywiście jest kilka miejsc w Polsce poza Warszawą, które są w stanie zaoferować odpowiednie warunki do przeprowadzenia takiej imprezy, czyli mieć odpowiedniej wielkości halę i bazę hotelową. Ale pamiętajmy, że intencją organizatorów, w tym prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zgłosił kandydaturę Warszawy do organizacji szczytu, było pokazanie światu Polski i jej stolicy. Warszawa ze swoją historią ma silne znaczenie symboliczne, czego nie mają inne miasta, co na pewno nie pozostało bez wpływu na to, że szczyt w ogóle odbył się w Polsce.

Tylko dla przeciętnego człowieka jakie to ma znaczenie? Nikt się nie będzie identyfikował z organizacją, która odgradza się od ludzi.
Zabrzmi to może brutalnie, ale tego typu wydarzenia jak szczyt NATO nie są organizowane z myślą o dostępie dla ludzi, tak jak mecze piłkarskie podczas Euro czy nawet indywidualne wizyty najważniejszych przywódców. Na szczyt nie przyjeżdża się na spotkania z mieszkańcami tego czy innego miasta, tylko po to, by załatwić rzeczy o wiele bardziej istotne, dotyczące globalnego bezpieczeństwa. Na nic innego nie ma czasu. Przecież ten szczyt trwał tak naprawdę tylko 24 godziny. Takie spotkania jak dwa lata temu na placu Zamkowym z prezydentem Obamą można, a nawet trzeba organizować, ale powtarzam – podczas wizyt indywidualnych, gdy grafik jest o wiele mniej napięty.

Od wszystkich ekspertów od terroryzmu można usłyszeć, że najlepszą ochroną przed atakami terrorystycznymi jest dobre rozpoznanie zagrożeń, tzn. dobry wywiad. I że przed atakiem tzw. samotnego wilka nie da się ustrzec. My widzieliśmy policjantów na każdym krawężniku, którzy i tak by sobie z tym nie poradzili.
Myśli pan, że byli tam tylko tacy policjanci? Nie bądźmy naiwni. Chociażby zabezpieczenie tras przejazdu oznacza m.in. zaangażowanie funkcjonariuszy operacyjnych, czyli nieumundurowanych i strzelców wyborowych rozlokowanych na dachach budynków.

Jeśli coś mnie zdziwiło, co działo się wokół szczytu, to było to, co zrobiło wojsko. Nie wiem, jak można było się zgodzić i pokazać GROM, a szczególnie metody jego działania, i sprzęt, którym dysponuje. Sam pierwszy raz widziałem ich zestawy szturmowe z wielopoziomowymi drabinami. Za dużo było wokół tego propagandy. Inaczej nie da się tego nazwać.

Można powiedzieć – terroryści osiągnęli cel. Wywołali poczucie zagrożenia i zamknęli polityków w twierdzy.
Tak to rzeczywiście może wyglądać. Bo gdyby nie było zagrożenia terrorystycznego, nie byłoby takich środków bezpieczeństwa. Ale też nie przesadzajmy. Powtarzam – nie po to politycy przyjechali do Warszawy, by spotykać się z ludźmi. Robią to przy innych okazjach.

Zapominamy też o innej ważnej sprawie. Środki bezpieczeństwa na Stadionie Narodowym i w jego pobliżu nie miały chronić wyłącznie przed atakiem terrorystycznym. Także przed wyciekiem tajnych informacji. Założę się, że Rosja stanęła na głowie, by dowiedzieć się, o czym rozmawiano podczas poufnych spotkań. Ich wywiad jest naprawdę dobry i bardzo aktywny.

Grzegorz Mozgawa, generał dywizji rezerwy, szef Biura Ochrony Rządu w latach 2001–2005. Obecnie jest prezesem zarządu firmy zajmującej się ochroną.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną