Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nawet krok w tył, krokiem chybionym

PiS zgodzi się na poprawki w ustawie o Trybunale. To mydlenie oczu

Kuba Ociepa / Agencja Gazeta
Sugestie PiS, że może zgodzi się na kilka poprawek w forsowanej przez siebie ustawie o TK, są nic niewarte. Chyba że za wartość PiS uznaje mydlenie oczu naiwnym.

Jesteśmy otwarci na merytoryczną rozmowę. Jesteśmy gotowi wnieść poprawki. Mówię o tym jako polityk PiS, który ma mandat do składania tego typu deklaracji – oznajmił dziennikarzom „Gazety Prawnej” marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dla większego efektu dodał, że będzie to kolejny „krok w tył” aktualnej większości parlamentarnej.

Chodzi o przyjętą przez Sejm czwartkową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. Teraz, na swym najbliższym posiedzeniu, ma się nią zająć Senat.

Marszałek Karczewski sugeruje m.in., że choć utrzymana byłaby zasada rozpatrywania spraw zgodnie z kolejnością wpływu, to prezes Trybunału mógłby uzyskać prawo zmieniania tej kolejności.

Mechanizm jest znany z nieodległej historii. Najpierw władza wypuszcza „złego ubeka” w osobie posła Stanisława Piotrowicza (skądinąd z racji swej prokuratorskiej przeszłości w PRL doskonale pasującego do tej roli). To on bronił jak niepodległości absurdalnych prawnie i sprzecznych z logiką rozwiązań lansowanej przez swą partię ustawy. Potem do gry wpuszcza się „dobrego policjanta” (łaskawy marszałek Karczewski), który ma za zadanie przekonać ofiarę – nie tylko opozycję, ale i, co najważniejsze, obywateli – że władza wykazuje jednak dobrą wolę, więc należy iść z nią na ugodę. Czyli… ustąpić.

Tymczasem uchwalenie nawet złagodzonej nowej regulacji pozycji Trybunału nie jest żadnym kompromisem. Po pierwsze, z racji swej haniebnej filozofii, sprowadzającej Trybunał Konstytucyjny do roli bezsilnego w istocie organu, mającego najwyżej firmować poczynania władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Po drugie, z równie fundamentalnego powodu, którym jest grzech pierworodny forsowanej ustawy.

Reklama