Poważnym cieniem na tym sukcesie kładzie się moim zdaniem fakt, że tuż przed szczytem MON musiało się wycofać z inscenizacji ataku husarii na wojska tureckie podczas zbliżających się Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.
Krakowski atak na Turków miał być kluczową operacją militarną podczas wizyty papieża Franciszka. Jak wyjaśniał rzecznik MON, celem operacji miało być „zaprezentowanie zdywersyfikowanej pod względem kulturowym grupie odbiorców wojska polskiego jako wielopokoleniowego orędownika służby wartościom chrześcijańskim”. Dodatkową atrakcją przybliżającą uczestnikom ŚDM polski oręż miało być rozdanie im 100 tys. sucharów wojskowych specjalnie dowiezionych na imprezę.
Wielu Polaków przyjęło plan z entuzjazmem i patriotycznym zrozumieniem. „Brawo. Taka inscenizacja bardzo się ciapatym przyda” – oceniali ci, dla których Jan III Sobieski był bohaterem, zbrojnie przeciwstawiającym się pod Wiedniem fali islamistów. „To coś pięknego. Właściwszej inscenizacji na te czasy znaleźć się nie da” – chwalili ministra Macierewicza młodzi internauci, podkreślając, że z islamem trzeba rozmawiać językiem siły, aby wysłać mu zrozumiały komunikat, czym się skończy kolejna próba najazdu na Polskę. Panowała zgoda co do tego, że zainscenizowany z epickim rozmachem „wpierdol spuszczony Turkom” zrobi na islamistach wrażenie, zwłaszcza że, jak zauważył jeden szczególnie bystry internauta, „uchodźcy są tępi, więc pomyślą, że to naprawdę”. Jak podkreślano, byłby to też ze strony Polaków jednoznaczny sygnał dla tchórzliwego „Myjenoga”, czyli papieża Franciszka, który zamiast się islamowi przeciwstawiać, „woli myć spocone stopy muslimów”.