Oskarżanie Polaków o mordowanie Żydów w Jedwabnem i Kielcach zaczyna wyglądać na jakąś zorganizowaną międzynarodową akcję. Ci, którzy kolportują tego rodzaju tezy, nie rozumieją, że nie ma i nie będzie zgody polskiego rządu i prezesa Kaczyńskiego na to, aby podczas wojny i zaraz po niej dochodziło do przypadków mordowania Żydów przez Polaków, czy to w Jedwabnem, czy Kielcach, czy gdziekolwiek indziej.
Tezy te nie znajdują potwierdzenia w ustaleniach rządu Beaty Szydło, zgodnie z którymi opinia, że to przedstawiciele narodu polskiego dopuścili się mordowania Żydów w Jedwabnem i Kielcach, jest naruszeniem godności tego narodu oraz jego obrazą. Kompetentne osoby, takie jak pani minister edukacji magister Anna Zalewska, cierpliwie wyjaśniają, że nie wiadomo, kto mordował. Skąd wiadomo, że to akurat Polacy, był ktoś przy tym? Zalewska jest przekonana, że sprawcami pogromu kieleckiego byli wzięci omyłkowo za Polaków antysemici działający w porozumieniu z „różnymi zawiłościami historycznymi”.
Prawda, którą odważnie wygarnęła, okazała się na tyle bolesna, że natychmiast pojawiły się żądania, aby minister Zalewskiej odebrać tytuł magistra, co moim zdaniem wygląda na szytą grubymi nićmi próbę zemsty na niej ze strony faktycznych sprawców kieleckiego pogromu.
Podobne wątpliwości budzi zresztą sprawstwo zbrodni w Jedwabnem, którą za czasów poprzedniego szefa IPN popełnili Polacy, ale z ustaleń nowego szefa IPN wynika, że jednak Niemcy, co pokazuje, że zmiana na tym stanowisku była dobrą zmianą. Podobno ci Niemcy do współpracy przymusili grupkę Polaków, z tym że tej grupce należałoby się jeszcze przyjrzeć, bo nie można wykluczyć, że na miejscu przestępstwa znalazła się ona przypadkowo. Miejmy tylko nadzieję, że aby uwolnić tę grupkę od niesłusznych oskarżeń, nie trzeba będzie znowu wymieniać prezesa IPN.