Sarmaci dyplomacji
Chwieje się porządek Europy, a PiS zastępuje politykę zagraniczną okrzykami plemiennymi
Po niecałym roku rządów PiS Polska ma gorsze stosunki z Waszyngtonem, Brukselą, Berlinem, Paryżem, Kijowem i kilkunastoma innymi ważnymi partnerami. Stosunki z Londynem się nie zmieniły, ale ich znaczenie po Brexicie dramatycznie maleje. Nie da się robić poważnej polityki z samym Wyszehradem, który kilka lat temu był dla Polski wykorzystywaną zręcznie jedną z opcji, dziś – wsparciem jedynym.
Tymczasem wokół jest groźnie. Siłowe zmiany granic w Europie – czego niewielkim w sumie kosztem dokonała Rosja. Podawanie w wątpliwość zobowiązań sojuszniczych w ramach NATO – co deklaruje polityk, który wkrótce może zostać prezydentem USA. Dezintegracja UE na grupy różnych prędkości (w efekcie niesolidarne i słabe). Chaos na Bliskim Wschodzie. Do tego Brexit, kryzys migracyjny, Turcja wyraźnie odsuwająca się od Zachodu…
Miesiąc temu zakończył się szczyt NATO w Warszawie, który niewątpliwie był sukcesem organizacyjnym. Ale już sukces polityczny jest niepełny. Postanowienia wojskowe są niezłe, ale tylko jako sygnał dla Moskwy i pierwszy krok wzmacniania Sojuszu. Cztery bataliony oczywiście nie gwarantują bezpieczeństwa wschodniej flance NATO.
Dla Polski porażką jest to, że prezydent USA uznał za konieczne publicznie (a inni przywódcy w kuluarach) okazać nieufność ekipie PiS z powodu Trybunału Konstytucyjnego i przypomnieć, że głównym spoiwem NATO nie są czołgi, lecz wartości. Krytykowanie gospodarza szczytu przez największego sojusznika to rzecz w dyplomacji niespotykana. Szczyt mógł też przynieść wybranie Polaka na jedno z najwyższych stanowisk w NATO. Niestety, rząd PiS zablokował dwóch polskich kandydatów, gdyż ci, ambasadorowie z ogromnym doświadczeniem, byli „zbyt bliscy reżimu Tuska i Sikorskiego”.
Czy inna, bardziej przyjazna Obamie i Merkel, ekipa uzyskałaby na szczycie więcej?