Oto ksiądz Międlar, kapelan oenerowskich nacjonalistów, ostrzega Polaków przed zdrajcami, żydowskim motłochem oraz najazdem islamistów, gdyż – jak twierdzi – jest „zobowiązany naśladować Chrystusa”. Głosi też publicznie nowinę na temat posłanki Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej i nie jest to, niestety, nowina dobra. Jego zdaniem Scheuring-Wielgus „to konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa!”.
Gdy prawda o posłance z Nowoczesnej się ks. Międlarowi objawiła, jej głoszenie słowami obelżywymi uznał za swój kapłański obowiązek. Zapewnia, że „Jezus również nie przebierał w słowach” i to do tego stopnia, że „Żydów nazywał plemieniem żmijowym”, z czym, nawiasem mówiąc, Międlarowi trudno się nie zgodzić. Skoro zatem Jezus, nie zważając na polityczną poprawność, głosił mroczną prawdę o Żydach, to naśladujący Jezusa Międlar głosi mroczną prawdę o posłance Scheuring-Wielgus – konfidentce, która doniosła na niego do prokuratury, a wcześniej donosiła na Polskę do Brukseli.
Trzeba przyznać, że w naśladowaniu Jezusa ks. Międlar posuwa się o wiele dalej, niż posunąłby się sam Jezus, gdyby żył. Jezusowi nie podobali się Żydzi i obłudnicy-faryzeusze. Międlarowi oprócz obłudnych Żydów nie podobają się ciapaci islamiści, kosmopolici, lewacy, pederaści, mordercy płodów, dziennikarze „GW”, no i posłanka Scheuring-Wielgus, której nadejścia Jezus w najśmielszych snach nie przeczuwał. Gdyby ta posłanka istniała w czasach Jezusa, ten prawdopodobnie zmuszony byłby naśladować ks. Międlara, tak jak teraz Międlar naśladuje jego.
W naśladownictwie ks. Międlar nie idzie na kompromisy, bo uważa, że jeśli naśladować, „to całego Jezusa, nie tylko Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach, ale również i takiego, który potrafi zganić”.