I teraz zaczyna powoli wracać do rzeczywistości. Przykry powrót zaliczył Mateusz Kijowski i grupa jego współpracowników z KOD. Pojechali do Gdańska na symboliczny pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”, bohaterów powojennego podziemia antykomunistycznego, i zostali potraktowani z buta. Poniekąd słusznie, bo działacze KOD, sądząc, że jadą na uroczystości państwowe, znaleźli się w centrum partyjnego zgromadzenia. Przemówienia prezydenta, pani premier, ministra obrony nie pozostawiały wątpliwości, jaki ma być polityczny przekaz tego podniosłego wydarzenia.