Hannę Gronkiewicz-Waltz atakuje lewicowe stowarzyszenie Miasto Jest Nasze Jana Śpiewaka, podgryzają Nowoczesna i Kukiz’15, krytykuje „Gazeta Wyborcza”. PiS, który ma najpotężniejsze działa – jak komisarza – na razie wysyła tylko harcowników, domagających się ukarania Gronkiewicz-Waltz przez szefa PO Grzegorza Schetynę.
Prezydent stolicy ponosi polityczną odpowiedzialność za skandale związane z reprywatyzacją, a nie jest ich mało. Partia, której jest wiceprzewodniczącą, współodpowiada za to, że wciąż nie ma solidnej ustawy reprywatyzacyjnej. Nie są to argumenty błahe, a w dodatku wybrzmiewają tuż przed politycznym przesileniem w stolicy.
Gronkiewicz-Waltz już jakiś czas temu ogłosiła, że w 2018 r. nie będzie walczyła o czwartą kadencję w Ratuszu. Skandal reprywatyzacyjny przyspieszył debatę w PO, kto powinien zostać jej następcą.
W Ratuszu ekipę zmontował wiceprezydent Jarosław Jóźwiak, ale może się okazać politycznie za słaby, by wywalczyć nominację od Platformy. Do startu namawiany jest Rafał Trzaskowski, ale on akurat nie wyraża entuzjazmu. Padają też nazwiska Andrzeja Halickiego, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a nawet Ewy Kopacz.
– Ktoś, kto wygra prezydenturę w Warszawie, automatycznie znajdzie się w gronie kilku osób, z których wybrany zostanie kandydat na prezydenta Polski w 2020 r. – twierdzi rozmówca POLITYKI z PO. Rzecz w tym, że zanim Platforma zacznie myśleć o następcy Gronkiewicz-Waltz, musi pomyśleć o strategii na najbliższe miesiące.
Na nieszczęście dla prezydent Gronkiewicz-Waltz ustawa o samorządzie gminnym w kwestii wprowadzenia komisarza jest nienachalnie precyzyjna.