Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Jan Śpiewak, aktywista miejski: Ani PiS, ani PO nie zrobiły nic w sprawie reprywatyzacji

Grzegorz Rzeczkowski / Polityka
Im głębiej wchodziliśmy w brudny temat warszawskiej reprywatyzacji, tym wyraźniej było widać, że ta sprawa to nie był jednostkowy przypadek.

Rafał Woś: Zadowolony?
Jan Śpiewak: Tak. Udało się doprowadzić do tego, że w Warszawie patologiczna reprywatyzacja zostanie wstrzymana. To jest namacalny konkret.

Co dalej?
Teraz powinna powstać komisja śledcza. Bo sprawę reprywatyzacji trzeba dalej upolityczniać.

Upolitycznienie będzie dobre?
To jedyny cywilizowany i demokratyczny sposób radzenia sobie z tak głębokimi patologiami jak warszawska reprywatyzacja.

Pytanie tylko, czy odpowiedzialność polityczną da się jednoznacznie przypisać. O tym, że polska stolica siedzi na nierozbrojonej minie dekretu Bieruta, wiedzieliśmy od dawna. Utarło się przekonanie, że ten węzeł gordyjski to efekt zaniechań polskiego państwa z początku lat 90.
To bardzo wygodne powiedzieć: „No tak, reprywatyzacja. Ale przecież nic się nie da zrobić!”. Znam tę śpiewkę na pamięć. Tylko że naszym zdaniem ten chaos prawny w Warszawie to nie jest przypadek. Tylko system, wokół którego wiele potężnych grup zbudowało swoje interesy. To, o czym napisała „Gazeta Wyborcza”, nagłaśnialiśmy od dawna.

My, czyli kto?
Organizacje lokatorskie i grupa miejskich aktywistów działających w stowarzyszeniu Miasto Jest Nasze. Temat reprywatyzacji drążyliśmy od kilku lat. Zaczęło się od konkretnych spraw: kto i dlaczego pozwolił na ekspresową budowę biurowca przy placu Zamkowym, który narusza wszelkie procedury architektoniczne i budowlane. Albo dlaczego szkoła musi oddać boisko jakiejś tajemniczej firmie skupiającej wątpliwe przedwojenne roszczenia. Im głębiej wchodziliśmy w brudny temat warszawskiej reprywatyzacji, tym wyraźniej było widać, że ta sprawa to nie był jednostkowy przypadek.

Reklama