Kraj

Inteligentna brunetka

Ciągle się zastanawiam, czy komputer jest tylko głupim blondynem, który gada i gada, ale nic nie myśli i nie czuje, czy też może jakaś duszyczka już w nim pełga?

Inni też się nad tym zastanawiają i książki piszą, a wszystko to pod szyldem „sztuczna inteligencja”. Jestem człowiekiem wielkiej wiary i pełnym egzaltacji, wobec czego bronię tezy, że komputery będą myśleć, a sieć będzie Inteligencją. I to już niedługo.

I wcale nie chodzi mi o to, że nie będziemy umieli odróżnić ludzi od „botów”, czyli rozmawiających komputerów. Słynny test Turinga jest tylko zabawą między programistami i ekspertami w roli sędziów, oceniającymi, czy to człowiek powiedział czy program komputerowy. Z założenia jest to tylko gra, w której chodzi o symulację, triki i przechytrzanie jeden drugiego. Mnie zaś chodzi o sprawę poważną: czy maszyna może coś czuć, a zwłaszcza czująco, świadomie żywić pewne sądy, oczekiwania, oceny… Bo jeśli tak, to znaczy, że nie jest głupim blondynem, lecz inteligentną brunetką, której prawa trzeba szanować i w której nawet można się zakochać.

Czuć mogę tylko sam, a innym mogę jedynie przypisywać tę zdolność. Czemu będę miał opory, aby przypisać ją maszynie, która mówi, że czuje i myśli, a w dodatku ma twarz i mimikę (a to da się zrobić)? Z kilku powodów. Po pierwsze wiem, że maszynę ktoś stworzył, zaprogramował i steruje nią, a jak dotąd nie widziano, aby ludzie tworzyli umysły i sterowali nimi. To zdrowy sceptycyzm, choć jego podłoże jest tylko kulturowe. Po drugie, jeśli czująca maszyna będzie sucha, fizycznie niepodobna do mózgu, to będzie mi się zdawało, że to jest jednak „coś zupełnie innego”. Jak dotąd nazywam bowiem czuciem wyłącznie coś „na mokro” – zjawisko należące do życia. Wszystko inne musiałoby być tylko jakąś jego podróbką i symulacją.

Polityka 40.2016 (3079) z dnia 27.09.2016; Felietony; s. 104
Reklama