Uchodzi za najmocniejszą po prezesie PiS osobę w państwie, która decyduje o wszystkim, co dzieje się w wojsku, jego służbach i spółkach zbrojeniowych. Ludzie Antoniego Macierewicza mają wpływ na inne strategiczne segmenty przemysłu, w tym na energetykę. Są tam właściwie nietykalni. Faktem jest jednak, że jego pozycja nie jest już tak silna jak kilka tygodni temu. Przyczyniła się do tego sprawa Bartłomieja Misiewicza, rzecznika i asystenta ministra, który bez wyższego wykształcenia trafił do rad nadzorczych spółek zbrojeniowych i energetycznych, stając się symbolem pisowskiego zawłaszczania państwa. Przyczyniły się także pojawiające się od pewnego czasu informacje o niejasnych relacjach Macierewicza z ludźmi o tajemniczej przeszłości, także w Rosji. Budzą one niepokój tym większy, że dotyczą szefa ważnego i wrażliwego resortu, który w dodatku nie wytłumaczył się z tych powiązań przed opinią publiczną.
Stawiamy pytania, które nurtują dziś wiele osób: czy minister Macierewicz, który słynie z antyrosyjskich uprzedzeń, niestrudzenie tropiący agentów komunistycznych służb, zdaje sobie sprawę, jaki jest efekt jego działań i powiązań? Zbierzmy zatem to dossier.
Dziwni współpracownicy
Najstarsze ślady związane są z Robertem Luśnią, byłym posłem LPR, uznanym prawomocnie w 2005 r. przez sąd lustracyjny za informatora SB. Sprawę opisał w „Gazecie Wyborczej” Tomasz Piątek. Autor zarzucił szefowi MON, że mimo esbeckiej przeszłości Luśni utrzymuje z nim relacje. Zanim w 2003 r. odkryto historię byłego parlamentarzysty, podążał za Macierewiczem krok w krok, m.in. w kolejnych partiach, które ten zakładał lub współzakładał: ZChN, Ruchu Katolicko-Narodowym, wreszcie Lidze Polskich Rodzin.