Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło powrót do negocjacji o zakupie śmigłowców z uczestnikami zamkniętego dwa tygodnie temu przetargu. Zastępca dyrektora Centrum Operacyjnego MON Beata Perkowska, występując jako faktyczny rzecznik resortu, powiedziała, że zaproszenie do rozmów zostało wystosowane do PZL Mielec, PZL Świdnik i firmy Airbus.
Zamówienie ma się jednak toczyć nie w formule przetargu, podlegającego prawu zamówień publicznych, a tak zwanej pilnej potrzeby operacyjnej zgłoszonej przez siły zbrojne. Oznacza to, że m.in. negocjacje nie będą obejmować zapewnienia Polsce offsetu. Ale, co ważniejsze, oznacza przyznanie, że w wojsku zaistniał kryzys. Stosowny przepis resortowej procedury opisującej taki tryb pozyskania uzbrojenia stanowi, że PPO to „potrzeba natychmiastowego pozyskania nowego sprzętu bezpośrednio związana z wystąpieniem sytuacji kryzysowej lub ze względu na wyjątkową sytuację”.
Nowe wymagania dotyczące śmigłowców opisze nie jak w przetargu Sztab Generalny, a Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych, czyli obecnie generał broni Marek Tomaszycki. Zapewne wskaże na znane i opisywane szeroko potrzeby: ratownictwo morskie SAR, ratownictwo bojowe C-SAR, zwalczanie okrętów podwodnych, wyspecjalizowane wersje dla wojsk specjalnych. Trudno przypuszczać, że potrzeby przez niego zdefiniowane będą odbiegać od ustaleń Sztabu Generalnego sprzed kilku lat. Tyle że będą pilniejsze.
Samą procedurę pozyskania w tym trybie przeprowadzi ministerialny zespół, którego szefem będzie delegat Inspektoratu Uzbrojenia. W jego skład wejdą głównie wojskowi: z Dowództwa Operacyjnego, gestorów – czyli stosownych rodzajów wojsk, Inspektoratu Wsparcia odpowiedzialnego za logistykę i paru zarządów Sztabu Generalnego. To zespół oceni, czy przedstawiane MON oferty śmigłowców odpowiadają potrzebom, i opracuje dokument zwany Doraźną Analizą Rynku.