Leszek Balcerowicz mówi o swojej motywacji krótko: – Trzeba pomóc Ukrainie, bo jest strategicznie ważnym krajem dla porządku w Europie. Zwłaszcza dla Polski i dla regionu.
Krajowi groziło bankructwo, zawalenie się budżetu. Rosyjska blokada eksportu, ograniczenie tranzytu, wreszcie wojna i utrata części terytorium wystarczyły, by wywołać głęboką recesję. Nie byłby Balcerowiczem, gdyby nie podjął wyzwania.
Mówiło się, że otrzymał propozycję objęcia teki premiera. W styczniu rząd Arsenija Jaceniuka przeżywał kryzys, premier był krytykowany za opóźnianie reform, zmiana wisiała w powietrzu. Balcerowicz dementował, premierem powinien być Ukrainiec. Choćby dlatego, że on nie mówi po ukraińsku i ma obowiązki w Polsce.
Balcerowicz na reformy
W kwietniu nowym szefem rządu został Wołodymyr Hrojsman. A Balcerowicz, dekretem prezydenta Petra Poroszenki, został prezydenckim doradcą. Profesor podkreśla, że powierzono mu ważniejsze zadanie: zorganizowania (z wrodzoną skromnością mówi: współorganizowania) kilkunastoosobowego zespołu strategicznych doradców ds. wspierana reform, jaki pracuje dla władz Ukrainy, rządu, premiera, parlamentu. Zespół jest międzynarodowy, zastępcą Balcerowicza jest Słowak Ivan Miklos, były wicepremier, odpowiedzialny za słowackie reformy. Balcerowicz otrzymał też prezydencką nominację do Narodowej Rady Reform, jest wreszcie przedstawicielem prezydenta Poroszenki w Radzie Ministrów Ukrainy. Pracuje bez wynagrodzenia. Finansowanie zespołu pokrywa Bruksela za pośrednictwem EBOR. Grupa strategicznych doradców ma poparcie Komisji Europejskiej.
Z wyłączeniem obronności i spraw zagranicznych ma w swej gestii wszystko pozostałe: gospodarkę, sprawy społeczne, przebudowę struktur państwa, decentralizację, wspieranie walki z korupcją, reformę systemu podatkowego.