Na szczęście rząd Beaty Szydło przywrócił właśnie 37 z nich i zapowiada, że kolejne będą systematycznie uruchamiane. Docelowo ma zostać przywróconych aż 150 posterunków.
Poseł Czartoryski z PiS, szef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych, uspokaja, że „jest wola przywracania posterunków”. Mają one „zapewnić bliskość i kontakt z mieszkańcami”, o które poza posterunkami jest trudno. Powiedzmy sobie szczerze, poza posterunkami zajęci codziennymi sprawami Polacy nie szukają bliskości z policjantami, ci zaś często nie chcą się narzucać. Rząd zapowiada, że ma zamiar to zmienić.
Konsekwentnie, wspólnie z panem ministrem dążymy do tego, żeby polska policja była bliżej ludzi”, deklaruje komendant główny policji. A wiadomo, że miejscem, w którym polska policja znajduje się najbliżej człowieka, mając go na wyciągnięcie pałki, jest właśnie posterunek, na który ten człowiek przyjdzie ze swoimi sprawami. A jeśli sam nie przyjdzie, na pewno będzie doprowadzony siłą, dzięki czemu utracony z tym człowiekiem kontakt zostanie wznowiony, a jego zbliżenie z policjantem zyska na intensywności.
Chcemy, żeby każdy mógł się czuć bezpiecznie. Aby każdy miał świadomość tego, że ważne dla niego sprawy może załatwiać u siebie w gminie”, podkreśliła premier Szydło podczas uroczystości otwarcia sześciu posterunków w województwie wielkopolskim. Niestety, na skutek ośmioletnich rządów koalicji PO-PSL wielu Polaków na policyjnych posterunkach nie czuje się bezpiecznie. Niektórzy, mimo że rządy PO-PSL to już przeszłość, wciąż omijają posterunki z daleka, jakby się czegoś bali.
Zdaniem partii rządzącej najwyższy czas, żeby Polacy się na posterunki otworzyli i zaczęli na nie ze swoimi sprawami przychodzić. Oczywiście na razie jeszcze nie każdą sprawę da się na posterunku pozytywnie załatwić, ale intencją partii rządzącej jest, aby takich spraw było z roku na rok więcej.