Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pisowscy sędziowie wszczynają bunt w Trybunale Konstytucyjnym

Rozprawa w Trybunale Konstytucyjnym, 7 listopada 2016 roku. Rozprawa w Trybunale Konstytucyjnym, 7 listopada 2016 roku. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przyłębska, Pszczółkowski i Jędrzejewski odmówili wejścia na salę rozpraw. Czy oznacza to kolejny pat ws. Trybunału Konstytucyjnego?

A już się wydawało, że w dziele destrukcji Trybunału Konstytucyjnego PiS wymyślił już wszystko... Tymczasem okazuje się, że pomysłowość – i buta – partii rządzącej jest nieograniczona.

Wybrani głosami parlamentarzystów PiS (i momentalnie zaprzysiężeni przez pochodzącego z nadania PiS prezydenta) sędziowie Trybunału Konstytucyjnego: Julia Przyłębska, Piotr Pszczółkowski i Zbigniew Jędrzejewski odmówili wejścia na salę rozpraw, a tym samym rozpatrzenia zgodności z ustawą zasadniczą przepisów regulujących procedurę wyboru kandydatów na prezesa TK. Ustawa jest tak napisana, że jedyną osobą, która spełnia kryteria wymagane wobec prezesa TK jest... sędzia Przyłębska.

Zbuntowana trójka jako powód swej nieobecności podaje niedopuszczenie do orzekania przez prezesa Rzeplińskiego trzech wybranych przez PiS sędziów: Mariusza Muszyńskiego, Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego. Zdaniem Rzeplińskiego, miejsca te są zajęte przez wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu Krzysztofa Ślebzaka, Romana Hausera i Andrzeja Jakubeckiego, od których prezydent nie odebrał do dziś ślubowania. Z tym stanowiskiem nie zgadzają się jednak zbuntowani sędziowie, którzy jak dotąd bez oporów brali udział w rozprawach, zgłaszając co najwyżej zdania odrębne.

Po co PiS bunt w Trybunale Konstytucyjnym?

To kolejny manewr mający służyć obstrukcji prac Trybunału – a de facto podporządkowania sądu konstytucyjnego szefostwu PiS. Wydanie wyroku w tej sprawie bez udziału sędziów PiS – choć prawnie jest dopuszczalne – będzie oczywiście w rządowo-prezydenckiej propagandzie przedstawiane jako podstawa do zanegowania werdyktu.

Reklama