Róża Thun
15 listopada 2016
Tydzień w polityce
Związani łańcuszkiem
Żyjemy w czasach, w których każdego można połączyć z każdym. Specjalizuje się w tym obecna władza. PiS i usłużne mu media zweryfikowały słynną hipotezę „sześciu stopni oddalenia”. I zawęziły ją do góra trzech!
Teoria „sześciu kroków” mówi o tym, że łańcuszkiem, od znajomego do znajomego, każdy z nas w sześciu ruchach może dotrzeć do każdej osoby na świecie. I tak od koleżanki z podstawówki do jej kuzynki w Ameryce i jeszcze kogoś tam po drodze uda mi się dotrzeć do Michelle Obamy i przekonać ją, żeby kandydowała na następnego prezydenta USA! A jaki uroczy będzie wtedy pierwszy gentleman! Rozmarzyłam się… Tymczasem przez najbliższe cztery lata przyjdzie nam żyć z kimś zupełnie innym.
Teoria „sześciu kroków” mówi o tym, że łańcuszkiem, od znajomego do znajomego, każdy z nas w sześciu ruchach może dotrzeć do każdej osoby na świecie. I tak od koleżanki z podstawówki do jej kuzynki w Ameryce i jeszcze kogoś tam po drodze uda mi się dotrzeć do Michelle Obamy i przekonać ją, żeby kandydowała na następnego prezydenta USA! A jaki uroczy będzie wtedy pierwszy gentleman! Rozmarzyłam się… Tymczasem przez najbliższe cztery lata przyjdzie nam żyć z kimś zupełnie innym. Także w Polsce obok różnej maści „specjalistów” od genealogii i czystości narodowej pojawili się badacze prawdziwości tezy o powiązaniach, które tworzy każde kilka osób w normalnym społeczeństwie. I tak „Gazeta Polska” (której nie abonuję, a mimo to regularnie znajduję w mojej skrzynce w Parlamencie Europejskim) z zapałem pisze np. na pierwszej stronie, że ojciec przyjaciela Bronisława Komorowskiego jest odpowiedzialny za zbezczeszczenie zwłok żołnierza wyklętego. Ojciec przyjaciela to nawet nie sześć kroków – a więc mamy już znaczny stopień odpowiedzialności prezydenta Komorowskiego za czyny owego ojca przyjaciela! Nie znalazłam co prawda w „GP” informacji o stopniu przyjaźni, a to też przecież może mieć zasadnicze znaczenie w śledztwie, które zapewne wkrótce się rozpocznie. Podobno jeszcze mniej kroków łączy rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara i członków Komitetu Praw Człowieka ONZ, którzy wystosowali list do rządu RP. Mówi się, że Bodnar i nadawcy listu kiedyś byli autorami prawniczej publikacji. Z tego można wyciągnąć dwa wnioski: albo mamy w Polsce światowego specjalistę od praw człowieka, albo ONZ jest w sitwie podejrzanych powiązań (teraz zgaduj, kochaneczku?). Róża Rzeplińska (z nią łączy mnie co najmniej imię – i nie wiem, którą z nas to bardziej obciąża) ma tylko jeden krok do swojego ojca i jeden do organizacji pozarządowej sprawdzającej wiarygodność polityków. Jak większość organizacji społecznych, również jej Stowarzyszenie 61 (MamPrawoWiedzieć.pl) dostawało granty od Fundacji Batorego. Wystarczy jeszcze jeden krok i oto można ogłosić, że prof. Andrzej Rzepliński jest w ramionach słynnego żydowskiego spekulanta z Węgier, który w USA wspiera demokratów: lewaka Sorosa! W podobny sposób można też „prześwietlić” poprzedniego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia. I oczywiście Hannę Gronkiewicz-Waltz, bo to teraz na czasie, a miasto wspiera przecież różne inicjatywy społeczne. A to dopiero początek. Wszystkich można powiązać ze wszystkimi, narysować śliczne schemaciki, jeżeli w sześciu krokach na całym świecie, to w Warszawie wystarczą trzy. PiS korzysta z tego pełnymi garściami i za pomocą „mediów narodowych” dezawuuje lub zwyczajnie oczernia z trudem rodzące się po latach komunizmu organizacje pozarządowe oraz ludzi angażujących się w budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Z działaczy społecznych robić niejasną sitwę, z polityków opozycji – donosicieli i agentów, ze wszystkich, którzy nie są w PiS – zdrajców, to wdzięczne zadanie dla mojego ekskolegi z PE, który dziś jest prezesem TVP i z pasją oddaje się misji kłamstwa. Konkrety? Proszę bardzo. „Süddeutsche Zeitung” cytowała ostatnio moją wypowiedź o Jarosławie Kaczyńskim – że „czyta Carla Schmitta, który doradzał Hitlerowi”. Wersja w telewizji Jacka Kurskiego była prostsza: „czyta propagandę nazistowską”. To mogłoby być nawet śmieszne, gdyby nie fakt, że zniszczenia w głowach przeciętnych obywateli, które ta nienawistna propaganda wyrządza, będą trudniejsze do wyleczenia niż katastrofa ekonomiczna, która się do nas coraz szybciej zbliża. Ze szkód poczynionych przez kłamstwo i populizm bardzo trudno będzie się wygramolić. Zrozumiałam to ostatnio po mojej wizycie w Dreźnie i po krótkim pobycie na wielkiej konferencji w Lipsku. Oba miasta są we wschodnich Niemczech, oba z przeszłością enerdowską. A jednak atmosfera w nich jest kompletnie różna. Inne problemy społeczne, ludzie inni. Pięknie odbudowane Drezno nie tylko nie może uporać się z kibolami – tymi samymi, którzy podczas meczu Pucharu Niemiec rzucili w kie
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.