Teoria „sześciu kroków” mówi o tym, że łańcuszkiem, od znajomego do znajomego, każdy z nas w sześciu ruchach może dotrzeć do każdej osoby na świecie. I tak od koleżanki z podstawówki do jej kuzynki w Ameryce i jeszcze kogoś tam po drodze uda mi się dotrzeć do Michelle Obamy i przekonać ją, żeby kandydowała na następnego prezydenta USA! A jaki uroczy będzie wtedy pierwszy gentleman! Rozmarzyłam się… Tymczasem przez najbliższe cztery lata przyjdzie nam żyć z kimś zupełnie innym.
Także w Polsce obok różnej maści „specjalistów” od genealogii i czystości narodowej pojawili się badacze prawdziwości tezy o powiązaniach, które tworzy każde kilka osób w normalnym społeczeństwie. I tak „Gazeta Polska” (której nie abonuję, a mimo to regularnie znajduję w mojej skrzynce w Parlamencie Europejskim) z zapałem pisze np. na pierwszej stronie, że ojciec przyjaciela Bronisława Komorowskiego jest odpowiedzialny za zbezczeszczenie zwłok żołnierza wyklętego. Ojciec przyjaciela to nawet nie sześć kroków – a więc mamy już znaczny stopień odpowiedzialności prezydenta Komorowskiego za czyny owego ojca przyjaciela! Nie znalazłam co prawda w „GP” informacji o stopniu przyjaźni, a to też przecież może mieć zasadnicze znaczenie w śledztwie, które zapewne wkrótce się rozpocznie.
Podobno jeszcze mniej kroków łączy rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara i członków Komitetu Praw Człowieka ONZ, którzy wystosowali list do rządu RP. Mówi się, że Bodnar i nadawcy listu kiedyś byli autorami prawniczej publikacji. Z tego można wyciągnąć dwa wnioski: albo mamy w Polsce światowego specjalistę od praw człowieka, albo ONZ jest w sitwie podejrzanych powiązań (teraz zgaduj, kochaneczku?