Specjalizujący się w średniowieczu historyk i wiceminister obrony narodowej zwrócił się do Wojskowej Akademii Technicznej z sugestią odebrania doktoratu Maciejowi Laskowi, byłemu przewodniczącemu Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Uczelnia choć wojskowa i finansowana z pieniędzy resortu, ministra nie posłuchała. Kiedy dokładnie wpłynęło pismo i jak zostało uzasadnione przez ministra Wojciecha Fałkowskiego, nie wiadomo, bo rzecznik uczelni zajęta była innymi czynnościami. Nieoficjalnie mówi się, że minister Fałkowski uznał, że dr Lasek nie jest godny tytułu doktora za swoją działalność przy badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. – Nie dostałem żadnego oficjalnego dokumentu na ten temat. Sprawę znam tylko z przekazów ustnych, ale wygląda na to, że pan prof. Fałkowski miał zastrzeżenia do mojej wiedzy z zakresu fizyki i mechaniki lotu – tłumaczy Lasek.
Nad sprawą odebrania doktoratu, który 15 lat temu Lasek obronił na WAT, pochyliła się rada Wydziału Mechatroniki uczelni. W zeszłym tygodniu naukowcy gremialnie uznali, że nie ma żadnych podstaw, żeby podjąć jakiekolwiek działania zmierzające do odebrania tytułu naukowego Maciejowi Laskowi. – To była bardzo nowoczesna praca naukowa. Doczekała się nie tylko wyróżnienia, ale była również cytowana w prasie zagranicznej – mówi prof. Krzysztof Sibilski, który był jej promotorem. Sytuacja jest kuriozalna, bo prof. Fałkowski jako naukowiec ma świadomość, że w myśl prawa jedyną podstawą do wszczęcia procedury odebrania stopnia naukowego jest podejrzenie plagiatu. – W tym wypadku jest to zarzut chybiony, bo praca broniona była na podstawie badań i doświadczeń własnych – dodaje prof.