Przywracana niegdysiejsza struktura szkół (8-letnia podstawówka, 4-letnie liceum) współgra z napisanymi przy okazji na nowo podstawami programowymi, nasuwając skojarzenia z edukacją sprzed kilkudziesięciu lat. Po zmianach ukończenie podstawówki wystarczy, by wypełnić obowiązek szkolny. Jej absolwent będzie mógł iść np. do liceum, ale może i „realizować przygotowanie zawodowe u pracodawcy”. Jak podliczyła na stronie OKO.press dr Ewa Korulska, osoby kończące edukację ogólną na szkole podstawowej będą miały o 150 godzin języka obcego mniej niż absolwenci gimnazjów. Nie przeczytają ani jednego tekstu Szekspira, Sofoklesa, Moliera. Nie poznają wzorów skróconego mnożenia i innych użytecznych w codziennym życiu zagadnień. A czego się nauczą?
W prekonsultacjach (to czas na opinie nauczycieli, ekspertów, rodziców i uczniów) projektów nowych podstaw wybrzmiały głosy humanistów narzekających na przeładowanie i sztywność podstaw z języka polskiego, historii czy wiedzy o społeczeństwie, bez miejsca na dyskusję, analizę, refleksję. Dużo emocji wzbudził wydłużony i dość archaiczny kanon lektur, m.in. katowanie przez cztery lata (!) „Pana Tadeusza”. Dr Korulska, polonistka, zwróciła jednocześnie uwagę, że nie ma ani jednego tekstu poruszającego temat Holocaustu czy dyskryminacji. Prof. dr hab. Łukasz Turski w pisemnej opinii przywołał wychwycone w podstawie z fizyki błędy merytoryczne, a ponadto argumentował, że dzielenie nauczania o przyrodzie na fragmenty utożsamiane z przedmiotami: fizyka, chemia, biologia i geografia, nie znajduje uzasadnienia ani w rozwoju tych dyscyplin, ani w badaniach nad nauczaniem i rozwojem dzieci i młodzieży.