Ewa Siedlecka
27 grudnia 2016
Kto będzie bronił zgodności prawa z konstytucją
Epitafium dla Trybunału
Właśnie odbywa się ostatni akt anihilacji Trybunału Konstytucyjnego. Rozprawa z Trybunałem zajęła PiS rok.
Projekt ustawy, która rozpoczęła jego destrukcję, PiS wniósł w drugim dniu kadencji obecnego Sejmu, 13 listopada. W tej chwili dopełnia zniszczenia: odejściu prezesa Andrzeja Rzeplińskiego towarzyszy wejście w życie ustaw, o których czterech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego – Andrzej Zoll, Marek Safjan, Jerzy Stępień i Bohdan Zdziennicki – tak napisało w liście z 29 listopada: „Z chwilą wejścia w życie nowych ustaw o Trybunale Konstytucyjnym dobiegnie końca ten okres (.
Projekt ustawy, która rozpoczęła jego destrukcję, PiS wniósł w drugim dniu kadencji obecnego Sejmu, 13 listopada. W tej chwili dopełnia zniszczenia: odejściu prezesa Andrzeja Rzeplińskiego towarzyszy wejście w życie ustaw, o których czterech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego – Andrzej Zoll, Marek Safjan, Jerzy Stępień i Bohdan Zdziennicki – tak napisało w liście z 29 listopada: „Z chwilą wejścia w życie nowych ustaw o Trybunale Konstytucyjnym dobiegnie końca ten okres (...), w którym system kontroli konstytucyjności umożliwiał skuteczną obronę zasad demokratycznego państwa prawa”. Postprawo PiS Spór PiS z Trybunałem był sporem pięści z nosem. Przemocy z prawem. Władza PiS złamała wszelkie reguły prawa. I wprowadziła własne, które są rodzajem fizyki alternatywnej, ignorującej prawo ciążenia, teorię względności i mechanikę kwantową. Znalazła, niestety, prawników, którzy to postprawo firmują swoimi nazwiskami. Czy to mogło się potoczyć inaczej? Z dzisiejszej perspektywy widać, że od początku los Trybunału zależał wyłącznie od woli PiS. Co można było zrobić, by wstrzymał się od ostatecznej destrukcji? Bo zostawił sobie przecież furtkę do odwrotu: powołał trzech dublerów sędziów na prawomocnie obsadzone przez poprzedni Sejm miejsca, ale bez daty objęcia przez nich urzędu. A więc mógł ich wprowadzać na miejsca, które się dopiero w Trybunale zwolnią. Prezydent zaś w każdej chwili mógł zaprzysiąc trzech prawidłowo wybranych sędziów, na których miejsca wybrano dublerów. Ale z tej furtki ostatecznie nie skorzystano. W „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Bułhakowa ciąg zdarzeń odwracających porządek natury zaczyna się od tego, że Annuszka kupuje olej słonecznikowy. Dalej wszystko musiało się potoczyć wedle fatalnego scenariusza: rozlała olej przed torami tramwajowymi, pisarz Berlioz się poślizgnął, tramwaj odciął mu głowę, świadek zdarzenia poeta Bezdomny trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie spotkał Mistrza… W historii upadku Trybunału Annuszką był poseł PO Robert Kropiwnicki, który zgłosił poprawkę do uchwalanej ustawy o Trybunale, dzięki której tamten Sejm mógł awansem wybrać do Trybunału dwóch sędziów. Naiwnością byłoby wierzyć, że bez skoku PO na Trybunał PiS zostawiłby Trybunał w spokoju. Przecież likwidacja kontroli konstytucyjności prawa jest częścią planu PiS na rządzenie. Ale gdyby partia Kaczyńskiego nie chciała awantury, mogła poprzestać na odbiciu tych dwóch miejsc obsadzonych awansem. Jednak uchwalił nową ustawę – na Gwiazdkę dla Prezesa. I „unieważnił” uchwały poprzedniego Sejmu o wyborze pięciu sędziów. A prezydent odmówił zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych prawidłowo przez poprzedni Sejm i zaprzysiągł pięciu pisowskich. Głowa Berlioza potoczyła się po torach… Potem była niefortunna decyzja prezesa Rzeplińskiego o wpuszczeniu do Trybunału trzech dublerów i nadanie im dziwacznego statusu „sędziów nieorzekających”, którzy pobierają uposażenie, ale są zwolnieni od świadczenia pracy. Trudno to wyjaśnić prawnie, jeśli staniemy na gruncie wyroku Trybunału, w którym stwierdził, że ich wybór „nie wywołał skutków prawnych”. W dodatku prezes Rzepliński wprowadził w ten sposób konia trojańskiego do Trybunału. Dubler Mariusz Muszyński, najprawdopodobniej były funkcjonariusz służb specjalnych, prowadził ożywioną działalność: walczył przy pomocy prokuratury z prezesem Rzeplińskim o włączenie do orzekania, pisał „opinie prawne” w sprawie Trybunału do Komisji Weneckiej, ujawniał niejawną korespondencję dyplomatyczną polskiego rządu z Komisja Europejską. Z Trybunału wycieka korespondencja mailowa, a nawet projekt wyroku w sprawie pisowskiej ustawy o TK (ogłoszonego 11 sierpnia). Dublerzy posłużyli też trojgu sędziom wybranym przez PiS jako pretekst do bojkotu orzekania w pełnych składach Trybunału i zerwania kworum na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów TK, które przez to nie mogło wybrać kandydatów na następcę prezesa Rzeplińskiego. Można powiedzieć, że prezes Rzepliński popełnił grzech zaniechania, nie zwracając się do sądu pracy o ustalenie, czy trzech dublerów sędziów nawiązało skutecznie stosunek pracy. A co, gdyby sąd powiedział, że tak? Trzeba by wyrok wykonać. Zresztą prezes Rzepliński wykonał w końcu ruch podobny: trzy tygodnie temu Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił jego wniosek o „zabezpieczenie powództwa” przez orzeczenie tymczasowego zakazu orzekania dla dublerów, do czasu rozstrzygnięcia pozwu prezesa TK. Powództwo miało być przeciwko prezydentowi i każdemu z trzech dublerów o ustalenie prawnej nieważności ich zaprzysiężenia. Sąd Okręgowy uznał, że w sprawie uprawnień do orzekania sędziów TK nie ma drogi sądowej. Prezes Rzepliński zaniechał też skargi do sądu administracyjnego na bezczynność premier Szydło, polegającą na niepublikowaniu wyroków Trybunału. Ale: gdyby sąd orzekł „bezczynność” i nałożył na panią premier grzywnę, czy opublikowałaby wyroki? Podobnie z pomysłem, by Trybunał Konstytucyjny – jako organ konstytucyjnie umocowany do rozstrzygania sporów kompetencyjnych – orzekł we własnym sporze z premier Szydło o publikację wyroków. Prawidłowo wybranym trzem sędziom, których prezydent nie chce zaprzysiąc, doradzano, by podpisany tekst przysięgi wysłali mu pocztą. Nie zgodzili się. A gdyby się zgodzili, czy PiS by się z tym pogodził? Publikowałby orzeczenia Trybunału, w którego składzie byliby ci sędziowie? Nieskuteczny opór Trybunału Sędziowie Trybunału od początku demonstrowali, że nie chcą konfrontacji i trzymają się prawa. To postawa godna sędziego. Ale przez to orzekali bardziej powściągliwie, niż wymuszała to konstytucja. I nie wykorzystali wszystkich środków obrony. Trybunał uznał się niewłaściwym do orzekania w sprawie uchwał Sejmu uchylających wybór sędziów przez poprzedni Sejm. Wprawdzie w uzasadnieniu umorzenia tej sprawy Trybunał powiedział, że uchwały „unieważniające” „nie wywołały skutków prawnych”, ale nie orzekł tego wyrokiem. Choć mógł. Można było w Trybunale przeprowadzić postępowanie dyscyplinarne wobec dublerów, oceniając ich kwalifikacje etyczne do sędziowania. Były do tego podstawy: wątpliwe prawnie okoliczności, w jakich dali się wybrać, czy ich zachowanie: jeden z dublerów dzięki uzyskaniu immunitetu sędziowskiego uniknął postępowania w sprawie wypadku drogowego, aktywność drugiego na Facebooku była mocno kontrowersyjna (np. wyrażał radość ze śmierci Władysława Bartoszewskiego). Postępowanie dyscyplinarne mogło prowadzić do pozbawienia dublerów urzędu. Prezes Rzepliński parł do sprawy dyscyplinarnej, inni sędziowie się nie zgodzili. PiS to nie jest ugrupowanie kompromisu. Działa przemocą i rozumie głównie siłę. Więc gdyby prezes Rzepliński i sędziowie korzystali z każdej z wymienionych możliwości, gdyby stawili silny i konsekwentny opór, pokazując solidarność, siłę i determinację, może PiS zatrzymałby się w którymś miejscu destrukcji. Skłonna jestem sądzić, że opór koniec końców byłby nieskuteczny. Jednocześnie jestem pewna, że należało wykorzystać wszystkie zgodne z prawem środki oporu. Zresztą sędziowie byli do tego moralnie zobowiązani: ludzie wyszli w obronie Trybunału na ulice, stali na mrozie i w deszczu pod Trybunałem, oczekując, że będzie walczył, jak tylko można. Za słabe wsparcie Może za mały był nie tylko opór sędziów Trybunału, ale też sędziów sądów powszechnych? Nie zadeklarowały solidarnie, że będą wykonywać wyroki Trybunału, także te niepublikowane. Tylko niektóre sądy przyjęły takie uchwały. I tylko niektóre przyjęły uchwały wrześniowego Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów. Choć Kongres wezwał do ich przyjmowania przez kolegia sądów. Może za mały był opór społeczny? Demonstracje uliczne były imponujące. Ale wyniki badania opinii publicznej pokazują podział podobny do tego na temat słuszności wprowadzenia stanu wojennego. Może za słabe było wsparcie zagranicy? Komisja Europejska zastosowała w końcu procedurę ochrony praworządności, ale może za późno? A prezydentowi USA Barackowi Obamie chyba bardziej zależało na udanym szczycie NATO w Warszawie niż na polskiej praworządności. W każdym razie nie użył tej karty przetargowej wobec PiS. Szczytu nie odwołał. A to mogłoby podziałać. Tak czy inaczej faktem jest, że PiS brał pod uwagę jakiś kompromis, ale z niego nie skorzystał. PiS wygrał wojnę informacyjną. Nie było to trudne, bo jedyną bronią drugiej strony było żmudne tłumaczenie: dlaczego jeden Sejm nie może uchylać uchwał drugiego, na czym polega trójpodział i równoważenie się władz, co znaczy, że sędziów Trybunału wiąże tylko konstytucja i czym jest ostateczność wyroków TK. PiS zaś grał na emocjach: sędziowie Trybunału to darmozjady, zajmują się polityką, a nie „sprawami zwykłych ludzi”, chcą utrącić program 500 plus, a prezes Rzepliński szykuje się na urząd prezydenta i dlatego zwalcza PiS. Prosty przekaz, którego nie trzeba tłumaczyć. A do tego retoryka „demokratyczna”: lud wybrał PiS, i to PiS jako emanacja suwerena ma rządzić, a nie jacyś sędziowie uzurpatorzy (PiS starannie pomijał, że owych sędziów też wyłonił „lud” przez swoich przedstawicieli w Sejmie). I jeszcze opinie prawne pisowskich prawników, polemiczne do wyroków Trybunału. Jak ta wybranego właśnie na miejsce prof. Rzeplińskiego dr. hab. Michała Warcińskiego, który twierdził, że prezydent ma prawo nie zaprzysiąc sędziów wybranych przez poprzedni Sejm. Jego zdaniem nie zostali prawidłowo wybrani, bo zgłosiło ich tylko Prezydium Sejmu, a według konstytucji kandydatów zgłasza prezydium „oraz” grupa posłów. Zupełnie go nie obchodziło, że w ten sposób wybory, które wyłoniły obecny parlament, też nie byłyby ważne, bo kandydatów na posłów i senatorów według konstytucji mogą zgłaszać partie polityczne „oraz” wyborcy. A zgłosiły tylko partie. Siła rażenia propagandy jest tym większa, im prymitywniejsza jest sama propaganda. W czasach postprawdy, Google i Facebooka kryterium prawdziwości jest popularność danej „informacji”. A w sieci fałsz rozpowszechnia się łatwiej niż prawda. To, że na ulice wyszły dziesiątki tysięcy ludzi w obronie Trybunału, jest więc w gruncie rzeczy cudem. I naprawdę dobrze świadczy o poziomie świadomości konstytucyjnej Polek i Polaków. Zamiana ról Odejście prof. Rzeplińskiego raczej nic w postawach sędziów Trybunału nie zmieni. Będą trzymać się prawa, w tym własnych wyroków. Wymusi to na „starych” sędziach zamianę ról: teraz to oni – jak przedtem sędziowie PiS – będą się wyłączać z orzekania. Tyle że pisowscy wstrzymywali się, bo w składzie sądzącym nie było dublerów, a „starzy” – dlatego że będą. Bo wyrok wydany przez sąd, w którym zasiada osoba do tego nieuprawniona, nie jest wyrokiem. A z wyroków Trybunału z 3 i 9 grudnia zeszłego roku wynika, że dublerzy nie zostali skutecznie wybrani. Problem z uznawaniem wyroków Trybunału wydanych z udziałem dublerów będą miały też sądy. Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, krakowski sędzia Waldemar Żurek, i sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Iustitia, już zapowiedzieli, że nie będą uznawali tych wyroków w swoim orzecznictwie. Natychmiast zareagował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, zapowiadając postępowania dy
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.