Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nie lękajcie się, nie ma sensu

Mijający 2016 był rokiem dziwnym, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały...

Nie, nie będzie o tym, jak „z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i trawy”, nie będzie o zaćmieniu Słońca ani o komecie. Będzie za to o chłopach spadających z rowerów, co oznaczać musi zgubne działanie broni elektromagnetycznej, według teorii polskiego ministra obrony narodowej. O smugach kondensacyjnych, które ciągną się za odrzutowcami i niepokoją do szaleństwa obecnego ministra ochrony środowiska. O prezerwatywach, których stosowanie grozi rakiem piersi, według specjalistki Ministerstwa Edukacji Narodowej, która nie sprecyzowała, o pierś którego użytkownika prezerwatywy chodzi – jej, jego czy ich dwóch. No i jest polski przebój roku, na który patent pan Szyszko może już eksportować – jak uchronić puszczę przed kornikami? Trzeba ją ściąć.

Opisywanie rzeczywistości, kiedy się jest pisarką/pisarzem, to za mało. Dziś trzeba odbijać tematy i język, jak przyczółki. Tak, w Polsce toczy się zażarta wojna na słowa. Prawica wytoczyła armaty, których od komunizmu nikt nie używał. Aż się wydawało, że zardzewiały. Nic bardziej mylnego. Wróciło nazywanie obywateli „chuliganami”, „siłami wywodzącymi się z...”, wyzywanie ludzi – dziś od esbeków, stalinowskich morderców, resortowych dzieci. Nastąpił renesans „działań pod płaszczykiem” i „spadania masek”. Jest to trend vintage. Wieszczymy, że jedyne co nie wróci, to „zapluty karzeł reakcji” (to nie jest przytyk do niczyjego wzrostu).

Obóz rządzący przywłaszcza sobie to, co jest świętością dla większości Polaków: wolność, równość, demokrację. Odbiera się nam dziś te słowa jak kubełki w piaskownicy.

Polityka 1.2017 (3092) z dnia 27.12.2016; Felietony; s. 159
Reklama