W sprawie faktur Mateusza Kijowskiego mam zaufanie do Lecha Wałęsy. Wałęsa ostrzegł, gdy sprawa wybuchła, że ataki na Kijowskiego są niemądre i nieuczciwe bez znajomości rzeczy. Czy mamy dostateczne rozeznanie, by już opowiedzieć się po stronie krytyków Kijowskiego w KOD? Nie sądzę.
W piątek na portalu „Rzeczpospolitej” pojawiła się nowa wrzutka o kolejnych fakturach nierozliczonych prawidłowo przez Kijowskiego. Radomir Szumełda, wiceszef KOD, twierdzi, że wbrew temu, co mówi Kijowski, na konto Komitetu nie wróciło 30 tys. zł. W sumie Kijowski miałby dostać od KOD 120 tys. zł. Tłumaczenie się szefa KOD w tej sprawie jednych przekonuje, innych nie. Jednak autorytet Kijowskiego i jego wizerunek mocno ucierpiały.
Jak rozwiązać sprawę Kijowskiego?
Uważam, że gdy sprawa wybuchła, szef KOD powinien oddać się do dyspozycji władz stowarzyszenia i jak najszybciej uregulować to, co powinno być wyczyszczone w jego życiu osobistym i publicznym. Nie spieszyłbym się jednak z ostateczną oceną ani samego lidera, ani skutków jego poważnych błędów w odniesieniu do całego KOD.
Po pierwsze, Szumełda jest w konflikcie z Kijowskim. W spór powinien włączyć się ktoś na zasadzie arbitra. Prof. Jan Hartman sugeruje, że arbitrem mógłby być Krzysztof Łoziński, „ojciec założyciel” KOD. Zapewne jemu czy komuś innemu byłoby się łatwiej podjąć arbitrażu, gdyby Kijowski wydał oświadczenie, w którym punkt po punkcie odniósłby się do zarzutów.
Po drugie, wrzutki szkodzą nie tylko Kijowskiemu, ale całemu KOD. Przypomnę, że prominent PiS, Ryszard Terlecki, radził Platformie i Nowoczesnej, by odcięły się od Kijowskiego i Komitetu.