Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Sprawę faktur Kijowski mógł (i powinien) rozwiązać inaczej

Mateusz Kijowski Mateusz Kijowski Jan Rusek / Agencja Gazeta
Kijowski musi odbudować swą wiarygodność, jeśli chce być dalej przywódcą ruchu, o którym sam napisał w oświadczeniu, że dźwiga wielkie zaufanie ludzi i ich wiarę w demokrację.

Mateusz Kijowski nie zamierza ustąpić z funkcji szefa stowarzyszenia KOD. Mateusz, błagam, zostań i rozlicz sprawę do końca – pisze internauta pod oświadczeniem Kijowskiego, opublikowanym wieczorem 17 stycznia. Podobne zdanie ma wielu ludzi w KOD. Ruch jest dla nich wartością i chcieliby, by był odporny na ataki i drwiny obozu obecnej władzy.

Kijowskiego lubią i szanują, nie chcą go linczować ani skazywać na banicję, a to podpowiada im PiS. Wiedzą, że stał się twarzą KOD, a ruch społeczny musi mieć i taką identyfikację. Ale właśnie dlatego sprawa Kijowskiego położyła się na nim cieniem i dostarczyła amunicji pisowskim snajperom politycznym.

Sprawę faktur można było rozwiązać inaczej

W oświadczeniu Kijowski napisał, że „jak ktoś chce coś ukryć, to nie wystawia faktury”. Jakby w samoobronie podaje przykłady anonimowe, lecz odnoszące się prawdopodobnie do posła Kaczyńskiego: ukrywanie rzeczywistych kosztów osobistej ochrony prezesa PiS i pobranie za książkę honorarium wyższego niż przychody z jej sprzedaży. Przekona to chyba tylko zaprzysięgłych zwolenników Kijowskiego.

To z ich niesłabnącego poparcia czerpie Kijowski legitymację moralną, by nie ustępować ze stanowiska. Gdyby KOD był partią polityczną, Kijowski nie mógłby grać tą kartą. W partii zbiera się jej zarząd i po dyskusji podejmuje decyzję, co dalej. Zarząd KOD zaapelował do Mateusza Kijowskiego, by ustąpił.

Kijowski uprawia jednak demokrację bezpośrednią: poparcie w internecie stawia wyżej niż procedurę. To przykre, bo przecież w ubiegłym roku bronił słusznie procedur w obronie niezależności Trybunału Konstytucyjnego.

Reklama