Pożegnanie generała
Szef Sztabu Generalnego odchodzi na własną prośbę. Pierwszy raz w historii
Po raz pierwszy w dziejach naszego członkostwa w NATO Szef Sztabu Generalnego – czyli po „sojuszniczemu” szef obrony kraju – odchodzi na własną prośbę, w trakcie kadencji i w atmosferze otwartego sporu o koncepcję polityki obronnej Polski. Po raz pierwszy też pisze list otwarty do społeczeństwa, w którym w zawoalowany sposób apeluje, by nie pozwolić zrujnować armii.
We wtorek, zaraz po południu, najwyższy rangą oficer w Polsce po raz ostatni spojrzy na maszt z biało-czerwoną flagą i po raz ostatni pokłoni się fladze z orłem generałów. Mieczysław Gocuł wyjdzie z kompleksu przy Rakowieckiej jako cywil, zabierając do domu dumę z dziedzictwa 99-letniej historii tej najważniejszej instytucji wojskowej w Polsce i wspomnienie wielkich nazwisk poprzedników: generałów Rozwadowskiego, Sikorskiego czy marszałka Piłsudskiego.
Zabierze satysfakcję z dokonań ostatnich lat, kiedy udało mu się przełamać niechęć rządzących polityków do wojska i obronności, a sojuszników przekonać do bezprecedensowego zaangażowania w przygotowanie obrony Polski i innych krajów graniczących z Rosją. Zabierze też gorycz, że mimo tego wszystkiego przyszłość polskiej obronności i wojska w jego oczach wcale nie maluje się w jasnych barwach.
Generał Gocuł, czołgista, intelektualista
Generał Gocuł nie jest typem brata łaty w mundurze. Nie fraternizuje się łatwo z kolegami w randze, tym bardziej z cywilami. Sam na dłuższe spotkanie i szczerą rozmowę musiałem czekać dwa lata. Mówi głośno, co czasem może być mylone z krzykiem. To rezultat ponad dekady spędzonej w jednostkach czołgowych. Pancerniak po poznańskiej szkole (zlikwidowanej w 1993 r.), którą ukończył dwa lata przed upadkiem komuny, jak każdy świeżo upieczony oficer został dowódcą plutonu czołgów (4 wozy).