Kraj

Pożegnanie generała

Szef Sztabu Generalnego odchodzi na własną prośbę. Pierwszy raz w historii

Mieczysław Gocuł, najwyższy rangą oficer w Polsce. Mieczysław Gocuł, najwyższy rangą oficer w Polsce. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Generał pisze na odchodne list otwarty do społeczeństwa, w którym w zawoalowany sposób apeluje, by nie pozwolić zrujnować armii.

Po raz pierwszy w dziejach naszego członkostwa w NATO Szef Sztabu Generalnego – czyli po „sojuszniczemu” szef obrony kraju – odchodzi na własną prośbę, w trakcie kadencji i w atmosferze otwartego sporu o koncepcję polityki obronnej Polski. Po raz pierwszy też pisze list otwarty do społeczeństwa, w którym w zawoalowany sposób apeluje, by nie pozwolić zrujnować armii.

We wtorek, zaraz po południu, najwyższy rangą oficer w Polsce po raz ostatni spojrzy na maszt z biało-czerwoną flagą i po raz ostatni pokłoni się fladze z orłem generałów. Mieczysław Gocuł wyjdzie z kompleksu przy Rakowieckiej jako cywil, zabierając do domu dumę z dziedzictwa 99-letniej historii tej najważniejszej instytucji wojskowej w Polsce i wspomnienie wielkich nazwisk poprzedników: generałów Rozwadowskiego, Sikorskiego czy marszałka Piłsudskiego.

Zabierze satysfakcję z dokonań ostatnich lat, kiedy udało mu się przełamać niechęć rządzących polityków do wojska i obronności, a sojuszników przekonać do bezprecedensowego zaangażowania w przygotowanie obrony Polski i innych krajów graniczących z Rosją. Zabierze też gorycz, że mimo tego wszystkiego przyszłość polskiej obronności i wojska w jego oczach wcale nie maluje się w jasnych barwach.

Generał Gocuł, czołgista, intelektualista

Generał Gocuł nie jest typem brata łaty w mundurze. Nie fraternizuje się łatwo z kolegami w randze, tym bardziej z cywilami. Sam na dłuższe spotkanie i szczerą rozmowę musiałem czekać dwa lata. Mówi głośno, co czasem może być mylone z krzykiem. To rezultat ponad dekady spędzonej w jednostkach czołgowych. Pancerniak po poznańskiej szkole (zlikwidowanej w 1993 r.), którą ukończył dwa lata przed upadkiem komuny, jak każdy świeżo upieczony oficer został dowódcą plutonu czołgów (4 wozy). Ale w T- 55 i T-72 było mu za ciasno. Ten czołgista intelektualista zaczął szybko odstawać od reszty kolegów, jeździć na studia i kursy obronne.

Po 10 latach służby był dowódcą batalionu, ale po 15 już w sztabie korpusu. Po 20 latach w mundurze otrzymał pierwszą gwiazdkę generalską i trafił do Sztabu Generalnego WP. Po drodze nie zdążył dowodzić ani brygadą, ani dywizją, co wielu do dziś mu wypomina.

Może awansował za szybko? Potwierdza to fakt, że odchodzi, mimo że mógłby służyć jeszcze 6 lat do wieku emerytalnego (!), a 9 na najwyższym rangą stanowisku (wiek emerytalny najwyższych dowódców wydłużono do 63 lat). Mógłby być znowu pełnoprawnym „pierwszym żołnierzem Rzeczpospolitej”, bo reforma dowodzenia zapowiadana przez PiS zamierza przywrócić dowodzenie siłami zbrojnymi Szefowi Sztabu Generalnego. Ale pierwszym być już nie chciał.

Zwolennik tradycyjnej w polskich warunkach jednolitości dowodzenia

O tym, dlaczego zdecydował się odejść, nie mówił publicznie. Do końca chciał zachować lojalność wobec konstytucyjnego przełożonego, ministra obrony narodowej. I to nie tylko obecnego. Nie jest tajemnicą, że wprowadzona ponad dwa lata temu reforma dowodzenia opracowana w BBN pod kierunkiem prof. gen. Stanisława Kozieja i zrealizowana przez MON kierowane przez Tomasza Siemoniaka generałowi Gocułowi się nie podobała. Odebrała Sztabowi Generalnemu nie tylko kompetencje, ale i kilkudziesięciu najlepszych generałów, fachowców. O kształt systemu dowodzenia toczy się wśród specjalistów spór, wielu uważa, że połączone dowództwa operacyjne i generalne to świetny pomysł.

Gocuł był jednak zwolennikiem tradycyjnej w polskich warunkach jednolitości dowodzenia: kto szkoli, ten walczy. Zwłaszcza rozbudowa Dowództwa Generalnego budziła jego krytykę. Na to nałożyły się instytucjonalne niesnaski, które przerodziły się w niechęć między nim a dowódcą generalnym, współautorem reformy dowodzenia, gen. broni Mirosławem Różańskim.

Również w komunikowaniu na zewnątrz, czym jest armia, Gocuł czuł, że nie ma szans z „będącym wszędzie” w internecie Różańskim i dowodzącym wielkimi ćwiczeniami gen. broni Markiem Tomaszyckim, dowódcą operacyjnym. Planowanie strategiczne jest dużo mniej medialne. Ale czy mniej istotne?

Generał Gocuł brylował na arenie międzynarodowej

Komitet Wojskowy NATO, Komitet Wojskowy Unii Europejskiej, spotkania ministrów obrony, spraw zagranicznych – gdzie prawie zawsze towarzyszył polskim ministrom, wreszcie szczyty NATO w Newport i w Warszawie – były jego żywiołem. Szef obrony – wgedłu terminologii NATO CHOD – jest najwyższym rangą wojskowym dyplomatą kraju członkowskiego sojuszu. Trudno nie dostrzec ewidentnych sukcesów, jakie na tej niwie odniósł generał Gocuł. Po studiach w Kanadzie i Wielkiej Brytanii opanował angielski na tyle dobrze, że stał się nie tylko oficjalnym, ale również nieformalnym rozmówcą i partnerem kolegów z NATO. To ciągle nie jest cecha wszystkich polskich generałów.

O ile w chwili inwazji Rosji na Ukrainę w 2014 r. jego najważniejszym partnerem był duński generał Knud Bartels, który rozumiał polskie obawy, o tyle z jego następcą, Czechem Petrem Pavelem, Gocuł toczył nieustanne boje. Na czele Komitetu Wojskowego NATO ostatnio z reguły stoi przedstawiciel któregoś z mniejszych krajów. Od czasów Omara Bradleya tylko raz był to Amerykanin, czterokrotnie Brytyjczyk, a w czasie polskiego członkostwa tylko dwukrotnie Niemiec. Geografia polityczna ma swoje znaczenie, a dyplomacja wojskowa swoją rolę. Gocuł w tej roli odnalazł się znakomicie. Efektem również jego pracy są nie tylko cztery wzmocnione bataliony NATO na wschodniej flance z uwzględnieniem Polski, co wcale nie było oczywiste jeszcze na wiosnę 2016 r., ale też amerykańska brygada pancerna jako europejski odwód sił NATO.

Spór o wizję polityki obronnej kraju

Jedyny polski „czterogwiazdkowiec” w służbie czynnej (w sumie mieliśmy ich w III RP pięciu, dwóch awansowanych było pośmiertnie) jako pierwszy w czasie naszego członkostwa w NATO nie odchodzi po zakończeniu pełnej kadencji. Jest też drugim na tym stanowisku generałem, który mógł dosłużyć drugiej.

Katastrofa smoleńska przerwała drugą kadencję gen. Franciszka Gągora. Drugą kadencję Gocuła przerywa dramatyczny w polskich warunkach spór o wizję polityki obronnej kraju. Jak donosi w ostatnich dniach prasa, dymisję składać miał kilkukrotnie.

Szczyt NATO w Warszawie i poprzedzające go manewry Anakonda w 2016 r. sprawiły, że z pierwszej się wycofał. Drugie wypowiedzenie miał zasygnalizować jeszcze przed szczytem, co daje niezwykle dużo do myślenia. Wszystko było ustalone, Gocuł mógł odejść. Półroczny termin wypowiedzenia zawodowej służby wojskowej wskazuje, że ostatecznie rezygnacja została przyjęta w lipcu. 12 lipca na stanowisko pierwszego zastępcy Szefa Sztabu Generalnego został wyznaczony gen. dyw. Michał Sikora. Nie jest tajemnicą, że podobnie jak gen. Leszek Surawski w Dowództwie Generalnym, miał za zadanie „patrzeć na ręce” szefowi, którego lojalność wobec ministra obrony bywała kwestionowana. Od tamtej pory rzadziej widzimy generała Gocuła u boku ministra na ważnych uroczystościach.

Ostatni raz pojawił się na wigilii sił zbrojnych, gdzie razem z odchodzącym Różańskim stanął u boku zwierzchnika sił zbrojnych, prezydenta RP Andrzeja Dudy. Zbiegło się to z krytycznymi wobec ministra Macierewicza wypowiedziami prezydenta i jego spotkaniami w dowództwach i sztabie. Po jednym z takich spotkań, które oczywiście odbywało się w obecności ministra Antoniego Macierewicza, miała nastąpić „dogrywka” już bez niego, ale nie przyniosła przełomu.

Generał Gocuł nie krył sceptycyzmu wobec planów rozbudowy obrony terytorialnej według koncepcji ministra Macierewicza, choć robił to na tyle powściągliwie, że otwarty spór nie stał się wiodącym tematem mediów. Na pewno zabolało go zerwanie rozmów z Airbusem w sprawie dostaw Caracali, bo słuszność ich zakupu osobiście tłumaczył w czasie długiej konferencji prasowej w Sztabie Generalnym w kwietniu 2015 r.

Zresztą wszystkie podstawowe programy Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych zostały stworzone w czasie, gdy był w Sztabie. Stopniowa dekonstrukcja planu zbrojeń, jaka następuje pod rządami Macierewicza, musiała go denerwować. Gocuł nie był też fanem krajowej zbrojeniówki, która obecnie zdominowała kontrakty obronne.

Nie jest jednak tak, że kompletnie kwestionował pomysły ministra. To jego autorstwa miał być plan przeniesienia na wschód batalionu najlepszych polskich czołgów, oprotestowany przez Różańskiego i środowisko „czarnej dywizji”, 11. LDKPanc.

Co poróżniło generała Gocuła z ministrem Macierewiczem?

Można powiedzieć, że „całokształt”. Przedkładanie propagandy nad rzeczywistymi działaniami, niesprawiedliwe oceny dotyczące stanu wojska i jego dowódców, koszmarna polityka kadrowa – gdy szef sztabu dowiadywał się jako ostatni o zmianach kadrowych nawet we własnej instytucji. Słabnąca pozycja Polski w NATO i wobec USA, bo oprócz wymiernych kwestii wojskowych liczy się tam bardzo poszanowanie demokratycznych instytucji i rządów prawa. Wreszcie ryzyko, jakie dla stanu wojsk operacyjnych stanowi rozbudowa hołubionej politycznie formacji ochotniczej: Wojsk Obrony Terytorialnej.

Generał Gocuł podobno w zaufaniu dzielił się zwierzchnikiem sił zbrojnych własną oceną stanu bezpieczeństwa Polski. Zagrożenia zewnętrzne miały w niej zajmować pierwsze dwa szczeble, możliwe do zrównoważenia dzięki sojusznikom. Pewnie dlatego generał pisze w liście otwartym, jaki opublikował na odchodne: „Dbajcie o Wojsko Polskie i etos żołnierski. Kultywujcie pamięć o dokonaniach oręża polskiego, pielęgnujcie chlubne tradycje. Wyzwalajcie w sobie entuzjazm do służby dla dobra Polski”.

Szczebel trzeci miały tworzyć zagrożenia wewnętrzne, wynikające z nieprofesjonalnego kierowania siłami zbrojnymi. Pewnie nigdy się nie dowiemy, co uważał za groźniejsze.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Kasowy horror, czyli kulisy kontroli u filmowców. „Polityka” ujawnia skalę nadużyć

Wyniki kontroli w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, do których dotarliśmy, oraz kulisy ostatnich wydarzeń w PISF układają się w dramat o filmowym rozmachu.

Violetta Krasnowska
12.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną