Za kilka dni Inspektorat Uzbroje-nia (IU) ogłosi przetarg na zakup ośmiu śmigłowców dla wojsk specjalnych. To pierwszy z serii, bo minister Macierewicz postanowił śmigłowce kupować na raty. W ten sposób ministerstwo zamierza ukryć niewygodną prawdę, że pieniądze na śmigłowce się rozeszły. – Budżet nie jest z gumy. Obrona Terytorialna i rozbudowanie ochrony przed cyberatakiem skonsumowało jakieś 5 mld zł przeznaczonych wcześniej na śmigłowce – mówi proszący o anonimowość oficer. Na dodatek okazało się, że producenci mniejsze zamówienia postanowili odbić sobie w cenach, które drastycznie skoczyły. Ze wstępnych szacunków wynika, że za 16 maszyn specjalistycznych trzeba będzie zapłacić około 8 mld. – Francuzi za 50 śmigłowców, również w konfiguracji specjalistycznej, chcieli 13,5 mld zł – przypomina Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
Za kilka tygodni IU ogłosi również przetarg na śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych (ZOP). Mi-14, które obecnie używamy, nie mają sonarów, nie mogą skutecznie używać torped, a ich resursy trzeba podawać raczej w minutach niż w godzinach. Pomimo tego szansa na ich szybkie zastąpienie jest nikła. Pierwszych można się spodziewać najwcześniej za dwa lata. Do końca nie wiadomo również, ile zamierzamy ich kupić. W planach było sześć, ale z braku pieniędzy może się okazać, że będą tylko cztery. To za mało, żeby mogły stanowić skuteczną siłę odstraszającą. O śmigłowcach SAR, czyli poszukiwawczo-ratowniczych dla Marynarki Wojennej, już wiadomo: nie będzie ich.
Taki sposób kupowania to zła wiadomość nie tylko dla wojskowych, ale przede wszystkim dla gospodarki. – Minister Macierewicz żongluje obietnicami.