Uprawiałem seks w PRL – przyznaje znany dziennikarz postkomunistyczny w rozmowie z tygodnikiem „wSieni”.
Redakcja „wSieni”: – 28 lat minęło od upadku komunizmu, a pan dopiero teraz przyznaje, że uprawiał seks w PRL.
Redaktor: – Nie mogłem dłużej nosić w sobie tej tajemnicy.
– Wiele osób się podejrzewało. Zabrakło panu odwagi?
– Nie każdy, kto milczy o swoich dokonaniach w PRL, zwłaszcza w sprawach intymnych, ma coś do ukrycia. Weźmy prezesa… Co do mnie, to odkładałem tę godzinę prawdy, ale teraz, po wejściu na ekrany „Sztuki kochania” i udostępnieniu zbioru zastrzeżonego IPN, nic się nie ukryje. Media głównego nurtu oszalały na punkcie seksu. „Seksem w system”, „Orgazm to metafora wyboru” – to niektóre tytuły. IV RP to królestwo grzechu. Modlą się, a w głowie tylko jedno. Trwa odkrywanie orgazmu (to słowo pada we wszystkich przypadkach) i łechtaczki, która została przebadana dopiero w latach 90. – zapewnia reżyser filmu Maria Sadowska.
– Uprawiał pan beztrosko seks, podczas gdy inni mieli związane ręce i zakneblowane usta?
– Beztrosko? Panowie chyba żartują. W okresie stalinizmu, na znak protestu przeciwko systemowi, zaspokajałem swoje instynkty we własnym zakresie. O tym, że jestem hetero, przekonałem się dopiero po śmierci Stalina, w pociągu relacji Warszawa–Leningrad z przesiadką w Moskwie. Ale wbrew pańskim insynuacjom nie był to seks beztroski. Bałem się inwigilacji, bałem się kompromitacji w czasie inicjacji, drżałem ze strachu, że konduktor wejdzie do przedziału i zażąda dopłaty w zielonych.