Kraj

Wrak a sprawa polska

Rosja gra kartą smoleńską w stosunkach z Polską

Poranna część obchodów miesięcznicy smoleńskiej w styczniu 2017 r. Poranna część obchodów miesięcznicy smoleńskiej w styczniu 2017 r. Wojciech Krynski / Forum
Polityka rosyjska dąży do osłabienia „potencjalnego agresora”, a ponieważ Polska jest blisko, stała się, by tak rzec, przedmiotem specjalnej troski ze strony Rosji.

Tytuł nie ma żadnego związku ze znanym szyderstwem „Słoń a sprawa polska”. Wręcz przeciwnie, uważam, że kwestia zwrotu wraku TU 154M, znajdującego się w prowizorycznej wiacie pod Smoleńskiej, jest istotna.

Na pewno był to kluczowy dowód rzeczowy w ustalaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej zaraz po niej, ale nie wiem, czy tak jest nadal. Tylko eksperci mogą się wypowiadać, czy informacje zebrane na podstawie oględzin wraku tuż po 10 kwietnia 2010 r. wystarczyły i czy obecny stan pozostałości po samolocie może dostarczyć nowych danych.

Rosja działa na rzecz podziału polskiego społeczeństwa

Moja teza jest następująca. Stanowisko władz Federacji Rosyjskiej w sprawie zwrotu wraku, tj. konsekwentna odmowa jego wydania, jest głęboko przemyślanym działaniem mającym na uwadze utrwalenie wewnętrznego podziału społeczeństwa polskiego. Stosunek do katastrofy smoleńskiej jest jednym z elementów tego podziału i walki politycznej w ostatnich latach. Gdyby nie to, wrak znalazłby się w Polsce już dawno temu. Twierdzenie, że wrak jest potrzebny z uwagi na jeszcze trwające śledztwo prowadzone przez Komitet Śledczy Rady Ministrów, jest tylko świadomie obmyślonym pretekstem, zapewne mającym jeszcze bardziej poróżnić Polaków.

Powstaje pytanie o powody takiego właśnie stanowiska strony rosyjskiej. Są one bardzo głębokie z historycznego punktu widzenia. Narodowe święto Rosji (Święto Jedności Narodowej) wypada 4 listopada. Co to za data? Otóż 4 listopada 1612 r. polski garnizon opuścił Kreml.

Jedni powiadają, że sam, inni – że w wyniku powstania ludowego w Moskwie. Rosjanie traktują to wydarzenie jako początek prawdziwej niepodległości Rosji. W historii Rosji było wiele ważnych dat, np. wyparcie wojsk napoleońskich z Moskwy w 1812 r., zdarzenie o ogromnym znaczeniu. Dlaczego wybrano akurat 4 listopada, a nie 19 czerwca? Nie chcę twierdzić, że jest to gest antypolski, ale na pewno jakoś związany ze stosunkiem Rosji (czy także ogółu Rosjan – to sprawa odrębna) do Polski.

Kilka lat temu odbyło się w Moskwie posiedzenie Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Organizatorzy zafundowali nam wycieczkę po Kremlu. Towarzystwo było międzynarodowe, więc przewodnik objaśniał sprawy po angielsku. W jego narracji było wiele historycznych przeinaczeń na temat stosunków polsko-rosyjskich, zwłaszcza w XVII wieku.

O co mają Rosjanie pretensje do Polaków?

Zwróciłem mu uwagę, że wśród zwiedzających są także Polacy, więc nie powinien powiadać rzeczy nieprawdziwych o Polsce. Niezbyt się stropił – odniosłem wrażenie, iż jest to oficjalna wersja historii Rosji. W trakcie tegoż posiedzenia rozmawiałem z dyrektorem Instytutu Filozofii Rosyjskiej Akademii Nauk. Zapytał mnie, kiedy powstała filozofia w Polsce. Odpowiedziałem, że wtedy, gdy powstał Uniwersytet Krakowski, a więc w XV wieku. Zareagował z widocznym zdenerwowaniem: „Znowu będziecie mówić, że wcześniej niż u nas”. Odrzekłem, że to nie sprawa słów, ale faktów. Nie był przekonany.

O co mają Rosjanie (Rosja) pretensje do Polaków (Polski)? O wiele rzeczy, np. właśnie o zajęcie Kremla w 1612 r., o powstania w XIX w., o zdecydowane odrzucenie słowianofilstwa, czyli przywódczej roli Rosji w świecie słowiańskim, o wojnę z 1920 r. (to dla nich bardzo bolesne), o walne przyczynienie się do upadku imperium radzieckiego i zapewne o wiele innych rzeczy.

Nie chodzi o to, czy pretensje te są słuszne czy też o to, że i my mamy wielkie urazy wobec Rosji. Taki jest stan rzeczy i to trzeba brać pod uwagę w ocenie stosunków polsko-rosyjskich na rozmaitych szczeblach, także tym politycznie najwyższym. To oczywiście nie znaczy, że wszyscy Rosjanie mają pretensje do Polaków lub że wszyscy Polacy mają kompleks wyższości wobec Rosjan (to także rzecz znana).

Wielu z nas, w tym ja sam, ma przyjaciół w Rosji i na odwrót. Wszelako wydaje się, że problem, o którym wyżej mowa, pogłębił się w ostatnich latach. W czasach radzieckich większość filozofów z tamtej strony czytała polskie książki i czasopisma, ponieważ było dla nich ważne źródło informacji (nam było łatwiej korzystać z literatury rosyjskiej, ponieważ znaliśmy ten język z nauki szkolnej, oni nie). Podsumowując: Polacy i Rosjanie stają się sobie coraz bardziej obcy i wygląda na to, że jest to proces nieodwracalny, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości.

Polacy i Rosjanie stają się sobie coraz bardziej obcy

Obecnie Polska jest składnikiem systemu uznawanego przez Rosję za wrogi. Na innym posiedzeniu Międzynarodowego Instytutu Filozofii w Rzymie w 2013 r. jeden z profesorów rosyjskich zapytał mnie: „Dlaczego świat chce nas unicestwić?”. Świat to USA, UE, NATO, może Chiny. Nie jest ważne, czy to pytanie jest w ogóle zasadne, ponieważ rzecz w tym, że wielu Rosjan sądzi, że odpowiedź jest twierdząca.

Dalej: nie jest ważne, czy władze Rosji rozpowszechniają takowe poglądy czy też odwrotnie, artykułują to, co wypływa z obecnej świadomości społeczeństwa rosyjskiego. Jakby nie było, polityka rosyjska dąży do osłabienia „potencjalnego agresora”, a ponieważ Polska jest blisko, stała się, by tak rzec, przedmiotem specjalnej troski ze strony Rosji. Putin twierdzi, że jeśli zechce, to zdobędzie Tallin, Rygę i Wilno w przeciągu jednego–dwóch dni, ale nie powiada tego o Warszawie, nie tylko z uwagi na odległość.

Znane powiedzenie „kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” już straciło aktualność. Być może nie na zawsze wedle rosyjskiej doktryny politycznej, ale na pewno na czas obecny. Jasne, że osłabienie UE i NATO winno zacząć się od Polski. Niedawno pisałem, że nowy prezydent USA jest istotnym graczem w tej układance. Nota bene wiara, że to właśnie on skłoni Rosjan do wydania wraku, jest równie naiwna jak przeświadczenie, że Orbán wodzi za nos Putina, przyjmując go w Budapeszcie po to, aby wzmocnić UE.

Jeśli przyjdzie co do czego, Trump zgodzi się, że potrzeby śledztwa rosyjskiego są ważniejsze od roszczeń strony polskiej. Rosja natychmiast się zorientowała, że sprawa smoleńska od razu podzieliła Polaków, i zaczęła to wykorzystywać.

Zwlekanie z oddaniem wraku jest znakomitym narzędziem tej strategii. Ostatnim tego świadectwem była wypowiedź (z 23 grudnia 2016 r.) prezydenta Rosji, że były naciski na pilotów, aby lądowali. Może na tej właśnie konferencji prasowej Putin ironicznie skwitował obecność polskiego dziennikarza, uwagą, że zapewne chodzi o samolot.

Polska dała się wciągnąć w grę kartą smoleńską

Dzisiaj spokojnie można przyjąć, że przyjęcie takiej lub innej podstawy prawnej (w obliczu prawa międzynarodowego) od początku nie miało specjalnego znaczenia. Morze rząd Polski mógł przyjąć jaką inną strategię prawną. Tak czy inaczej główne atuty leżą po stronie rosyjskiej, która, po pierwsze, nie podpisała szeregu konwencji oraz uznaje wyższość swego prawa krajowego nad prawem międzynarodowym.

„I co nam zrobicie?” – pytają, wiedząc, że nic. W tej sytuacji skarga Polski do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze jest aktem wręcz zabawnym, aczkolwiek w poważnej sprawie. Jest to także okazja do stawiania poważnych zarzutów poprzednim rządom, aczkolwiek wbrew faktom. Zawsze jest oczywiście tak, iż w polityce można było zrobić coś więcej, niż to rzeczywiście miało miejsce, ale twierdzenie, że władze polskie nic nie uczyniły w sprawie zwrotu wraku w latach 2010–2015, jest bezpodstawne.

Rosjanie znakomicie przewidzieli, że strony konfliktu politycznego w Polsce będą się obrzucały rozmaitymi zarzutami i kto będzie w tej sprawie aktywny, a kto pasywny. Może ich wyobraźnia nie była na tyle duża, aby zainspirować tzw. miesięcznice, ale gdy już weszły do polskiego kanonu politycznego, zapewne potraktowali to jako dar nieba, który trzeba pielęgnować. Aby usunąć możliwe nieporozumienia, nie jest tak, że wszystko, co dzieje się w Polsce wokół katastrofy smoleńskiej, jest efektem knowań Rosji czy w ogóle jakichkolwiek knowań.

Wszelako zająłem się prawie wyłącznie kwestią wraku. Może lepiej było od razu powiedzieć: „Jak tak bardzo wam zależy na tym, co pozostało z prezydenckiego tupolewa, trzymajcie to u siebie”. Jeszcze raz zdarzyło się w kraju nad Wisłą, że celebra przeważyła nad rozsądkiem. I nic nie wskazuje na to, aby ta przewaga miała się skończyć. Jedni będą nadal opowiadać, że to tamci współpracowali z Putinem w zorganizowaniu katastrofy smoleńskiej, a owi tamci będą kpić z tych pierwszych jako głosicieli religii smoleńskiej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną